[b]Rz: Generał Kiszczak przerwał wywiad i wyprosił ekipę telewizyjną, gdy dopytywał się pan o śmierć ks. Stefana Niedzielaka i ks. Stefana Suchowolca w styczniu 1989 roku, tuż przed początkiem obrad Okrągłego Stołu. Dlaczego zareagował tak nerwowo?[/b]
Bogdan Rymanowski: Moim zdaniem nie spodziewał się takich pytań. Uważam, że zawiodła go inteligencja, błyskotliwość i przenikliwość. Możliwe, że dotąd umawiał się na wywiady, które omijały te kwestie. Teraz postawiono mu pytanie dotyczące zbrodni, które nie są wyjaśnione. Od początku reakcja była negatywna, ale ja musiałem ponawiać pytanie. To był mój obowiązek jako dziennikarza. Moją rolą nie jest i nigdy nie było spełnianie oczekiwań rozmówcy ani dbanie o jego zadowolenie. Chodzi o dotarcie do prawdy na temat tych zabójstw, i to było dla mnie najważniejsze.
[b]Może był pan zbyt namolny i generał miał prawo się zdenerwować?[/b]
Nie byłem namolny ani agresywny. Nie próbowałem też złapać gen. Kiszczaka na niezręcznej wypowiedzi. Nazywał sprawy, o które pytałem, głupotami i plotkami, więc drążyłem temat. Nie spodziewałem się, że te pytania mogą go wyprowadzić z równowagi. Nie ukrywam, że miałem w zanadrzu inne, równie ciekawe. Niestety, nie udało się już ich zadać.
[b]Dlaczego skierował pan pytania o zabójstwa księży właśnie do Kiszczaka?[/b]