Z Maćkiem łączył mnie szczególny rodzaj zażyłości. Poznaliśmy się wiele lat temu. Robiliśmy wiele rzeczy wspólnie na zasadzie żartu. Pisaliśmy na przykład razem książki, a nasza współpraca miała specyficzny charakter. Potrafiliśmy napisać książkę w cztery dni, a po kilku latach okazało się, że nie potrafimy rozróżnić, który z nas jest autorem poszczególnych fragmentów.
Opowiadaliśmy sobie historie, ustalaliśmy bohaterów i zaczynaliśmy pisać. Na przykład w nocy wprowadziłem bohatera do restauracji, a Maciek rano wyciągał go z łóżka z kacem. Łączył nas szczególny rodzaj zrozumienia. Kiedyś wygłupiając się wymyśliliśmy serial „Alternatywy 4”.
W takich sytuacjach, jak ta najtrudniejsze jest przestawienie się na to, że o człowieku nie mówi się „jest”, ale trzeba zacząć mówić „był”. Towarzyszy temu rodzaj zdziwienia, w którym mówimy: „Jak to? Przecież dwa tygodnie temu z nim rozmawiałem, a on tak się zawinął i już go nie ma”.