Tworząc historyczną postać, wierzę w metafizyczny kontakt. W paryskiej L’Ecole Militaire oglądałem kapelusz, który był na głowie Napoleona. Wpatrywałem się w oczy Witkacego na zdjęciach – tych prawdziwych, bez stylizacji i retuszu. Oczy nie kłamią. Z tego czerpałem. W tworzeniu postaci Piłsudskiego zrezygnowałem np. z charakterystycznego dlań palenia papierosów. W porównaniu z jego smukłymi palcami moje to parówki. Jeden z kolegów jako Piłsudski palił papierosa, chowając go wewnątrz dłoni. On nigdy w życiu tak papierosa nie trzymał. Tak może palić żołnierz na warcie, kryjąc się przed dowódcą. W Wytwórni Filmów Dokumentalnych na Chełmskiej puścili mi cały, wtedy jeszcze pilnie strzeżony i niedostępny, materiał archiwalny o Piłsudskim. Widziałem nawet, jak odbierał defiladę w Kijowie. Jak się poruszał po ulicy. Jak w okopach. Pomogły mi też lektury. Skąd się wzięło powiedzenie Piłsudskiego: „Trzeba myśleć własnym mózgiem i patrzeć własnymi oczami”?
[b]Ze Słowackiego?[/b]
Tak, Ziuk był nim zauroczony. Matka, o której mówił: „Piękna była mama, panna Billewiczówna, w latach młodości”, sadzała go na kolanach i mówiła mu wiersze Słowackiego. W ostatnim testamencie Piłsudski prosi wszystkich, którzy go kochali, żeby ciało jego matki przenieśli do Wilna i pochowali z największymi honorami. Matkę największego żołnierza Polski. „Ciało na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmią salwą pożegnalną i powitalną tak, by szyby w Wilnie się trzęsły. Matka mnie do tego wszystkiego przygotowywała. Na grobie mamy wyryć fragment z wiersza Słowackiego, z »Wacława«, zaczynający się od słów: »Ty wiesz, że dumni nieszczęściem nie mogą za innych śladem iść tą samą drogą«. Przed śmiercią mama po kilka razy kazała mi to sobie czytać”. Ważne i wzruszające słowa z jego testamentu. „Dumni nieszczęściem”, bo nawet w nieszczęściu należy zachować dumę z tego, że się jest Polakiem.
[b]Jak pan, grając Marszałka, oddziela legendę o nim od faktów? [/b]
Zawsze trzeba dążyć do prawdy. Relacje wielu zauroczonych nim pań mówią, że miał zniewalające spojrzenie. Zmienił dwukrotnie wyznanie, żeby poślubić kobietę. Ostatni raz – ukochaną, z którą miał dwie córki. Mało kto jednak wie, że Piłsudski pod koniec życia całkowicie wrócił na łono Kościoła katolickiego. W książce „Moje spotkania z Marszałkiem” przytaczam na ten temat świadectwo księdza Władysława Korniłowicza z Lasek, jego spowiednika, który udzielił mu ostatniego namaszczenia. Kiedy przygotowywałem się do roli Marszałka, pojechałem do Sulejówka. W dworku Piłsudskiego było wtedy przedszkole, a wystraszona kierowniczka wolała udawać, że nie wie, kto w nim wcześniej mieszkał. Przechodzącą obok starszą kobietę z chrustem w zapasce zapytałem, czy to dworek Marszałka. Uradowana wspominała, że Piłsudski często wychodził z niego w płaszczu narzuconym na ramiona i rozmawiał… z drzewami. A jego żona i córeczki pieszo chodziły w każdą niedzielę do kościoła. Coś pięknego. W ten sposób Piłsudski objawił mi się nie jako monument, tylko jako człowiek.