Właściciel psa kontra strażnicy miejscy

Julian Orzechowski wyprowadził przed blok Sabę. Po drodze spotkał stołecznych strażników miejskich. Do domu wrócił chory i z mandatem na 50 zł

Publikacja: 21.10.2011 12:07

Właściciel psa kontra strażnicy miejscy

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak Michał Walczak

Joanna Domańska, córka 77-letniego Juliana, 26 września będzie pamiętała długo. „Asia, ratuj! Dwóch strażników się ze mną szarpie!". Tak ojciec wołał przez telefon. Nie miałam mu jak pomóc, bo byłam wtedy w pracy – mówi kobieta.

Tego dnia zostawiła ojcu swoją 12-letnią suczkę holenderskiej rasy markiesje. – Ona wygląda jak kundelek. Przygarnęłam ją ze schroniska. Teraz ze starości choruje, ciągle sika – mówi właścicielka Saby.

Pan Julian pomaszerował więc ze zwierzakiem ul. Soczi w kierunku piekarni po chleb. Ale go nie kupił.

– Gdy Saba wbiegła na trawnik, do ojca podeszło dwóch strażników. Powiedzieli, że ma kupić w najbliższym kiosku zestaw do sprzątania po psie. Ale Saba tylko siku zrobiła, to co ojciec miał sprzątać? Strażnicy się uparli i chcieli od ojca dowód osobisty. Zaczęli go szarpać za spodnie, by wyjąć portfel. Powiedział im, żeby przestali, bo jest po trzech zawałach i to może się źle skończyć. Wtedy do mnie zadzwonił – mówi córka.

– Słyszałam całą interwencję, bo ojciec nie wyłączył komórki.

Monika Niżniak, rzeczniczka SM, przedstawia inną wersję tego zdarzenia. – Około godziny 13 strażnicy zauważyli mężczyznę z psem. Pies nie miał smyczy ani kagańca. Gdy strażnicy podeszli, by poinformować właściciela o wykroczeniu, pies zrobił na trawnik kupę. Mundurowi zapytali właściciela psa, czy posprząta po swoim czworonogu. Odpowiedział, że nie, i chciał odejść. Poprosili go więc o dowód, ale odmówił jego okazania – mówi rzecznika SM.

O szarpaniu nie ma mowy. Starszy pan dostał mandat 50 zł.

– W ocenie przełożonych strażnicy poprawnie przeprowadzili interwencję – dodała.

– To się nie zgadza. Ojciec był na spacerze przed godz. 11, bo na 12.20 miał na Hożej umówionego lekarza – odpowiada Joanna. Przyznaje, że pies nie był na smyczy.

– Ale ona wtedy tylko siku robiła, dlatego ojciec nie chciał tego sprzątać – dodała. – Tak człowieka nie można traktować, szarpać. Ojciec ze spaceru wrócił chory, miał kłopoty z sercem i duszności.

Już złożyła skargę na działanie strażników u ich przełożonych. – Zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające – mówi rzeczniczka SM.

Joanna Domańska chce się także procesować ze strażą. Złożyła skargę w sądzie przy ul. Ogrodowej. Poprosiła operatora telefonu ojca o billing.

– Tam będzie podane, że w trakcie interwencji cały czas to słyszałam. Bo ja tego tak nie zostawię. Tak władza nie może traktować człowieka – dodała.

Czytaj Życie Warszawy Online

Joanna Domańska, córka 77-letniego Juliana, 26 września będzie pamiętała długo. „Asia, ratuj! Dwóch strażników się ze mną szarpie!". Tak ojciec wołał przez telefon. Nie miałam mu jak pomóc, bo byłam wtedy w pracy – mówi kobieta.

Tego dnia zostawiła ojcu swoją 12-letnią suczkę holenderskiej rasy markiesje. – Ona wygląda jak kundelek. Przygarnęłam ją ze schroniska. Teraz ze starości choruje, ciągle sika – mówi właścicielka Saby.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!