Trwa ofensywa medialna PSL, podczas której walczący o utrzymanie przywództwa w partii Waldemar Pawlak przedstawia pomysły nie zawsze zgodne z założeniami rządu przedstawionymi przez premiera Donalda Tuska w exposé. Stronnictwu łatwiej będzie je forsować, jeśli spłaci dług wobec Skarbu Państwa powstały w wyniku wadliwego rozliczenia kampanii wyborczej z 2001 r.
Ludowcy postanowili uniezależnić się od Ministerstwa Finansów, które wciąż nie odpowiedziało na ich prośbę o umorzenie odsetek wynoszących ponad 11 mln zł i rozłożenie na raty spłaty 9,5 mln zł długu. Jak dowiedziała się "Rz", podczas ostatniego posiedzenia Naczelnego Komitetu Wykonawczego rozmawiano dużo na ten temat i zdecydowano o rozpoczęciu starań o kredyt. Co prawda, politycy Stronnictwa nabrali w tej sprawie wody w usta, ale nieoficjalnie mówią, że mają już dość zabiegania o życzliwość ministra finansów Jacka Rostowskiego.
W tle tych działań jest walka o przywództwo w PSL. Mazowiecki poseł Stronnictwa Janusz Piechociński nie kryje, że na przyszłorocznym kongresie partii zamierza walczyć o władzę. Ostatnio rozesłał działaczom terenowym analizę medialnych wystąpień prezesa PSL Waldemara Pawlaka w ciągu dwóch tygodni przed wyborami parlamentarnymi. Pokazuje, że lider ludowców był w kampanii znacznie mniej widoczny w mediach niż Donald Tusk, Jarosław Kaczyński i Janusz Palikot.
– Wynika z niej niezbicie, że w dzisiejszych czasach wynik wyborczy jest zależny od aktywności liderów w mediach – mówi "Rz" Piechociński. – Musimy jasno i dobitnie mówić, o co nam chodzi, by przetrwać na scenie politycznej.
Być może inicjatywa mazowieckiego posła skłoniła PSL do wzmożonej aktywności. Ludowcy sypią jak z rękawa projektami ustaw, które nie zawsze idą w parze z propozycjami przedstawionymi w exposé. Nie chcą się zgodzić m.in. na to, by wysokość składki zdrowotnej, którą mają płacić rolnicy, dotyczyła już 6-ha gospodarstw, domagają się, by rząd dotował przedszkola. Wczoraj zaapelowali do rządu, by nie obniżał subwencji gminom, które z własnej woli zmniejszają podatek rolny naliczany od ceny żyta. Jak wyjaśnia "Rz" rzecznik partii Krzysztof Kosiński, cena żyta wzrosła w ciągu roku o 100 proc. i gminy obniżają podatek rolny, bo się boją, że rolnicy będą niewypłacalni. – Takich gmin nie można dodatkowo karać obniżeniem subwencji – uważa.