Polska w rankingu FIFA zajmuje miejsce 62., a Rosja 13. Polska pierwszy mecz zremisowała z Grecją 1:1, a Rosja wygrała z Czechami 4:1. Rosjanie zrobili znakomite wrażenie, Polacy rozczarowali. Mimo to we wtorkowym spotkaniu nie stoimy na straconej pozycji.
Drugie zwycięstwo Rosjan dałoby im awans i niemal do zera zmniejszyłoby nasze szanse na wyjście z grupy. Dla Polaków jest to więc pojedynek z dobrze nam znanego gatunku - „o wszystko". Nie wygrywaliśmy takich meczów na mundialach w Korei, w Niemczech ani przed czterema laty podczas Euro w Austrii. Teraz będziemy mieli przed sobą bardzo dobrego przeciwnika, a za sobą kibiców przypominających piłkarzom, że grają u siebie.
Franciszek Smuda nie podał jeszcze składu. W porównaniu z meczem z Grecją na pewno miejsce ukaranego czerwoną kartką Wojciecha Szczęsnego zajmie w bramce Przemysław Tytoń. Niewykluczone, że trener zastąpi któregoś z najbardziej krytykowanych zawodników - lewego obrońcę Sebastiana Boenischa, lewego pomocnika Macieja Rybusa lub środkowego - Ludovika Obraniaka.
Rosjanie takich problemów nie mają. Ich holenderski trener Dick Advocaat nie musi zmieniać składu ani taktyki. To jego drużyna jest faworytem.
Żaden mecz w ostatnich latach nie wzbudził tylu emocji co dzisiejszy. Nie uniknie się skojarzeń historyczno-patriotycznych z czasów, w których jedynym miejscem, gdzie w czystej walce mogliśmy pokonać Rosjan, była arena sportowa. Dziś nie ma już Związku Radzieckiego ani PRL, ale emocje pozostały. Pomocnik reprezentacji Kamil Grosicki uważa, że to jest mecz, w którym polski piłkarz powinien „zostawić na boisku flaki".