To nie wojna w stylu Busha

Akcja wojskowa w Mali to tylko pierwszy niezbędny krok – mówi Gilles de Kerchove koordynator UE ds. antyterroryzmu.

Publikacja: 24.01.2013 22:24

Jaki jest związek między atakiem terrorystycznym w In Amenas w Algierii (w połowie stycznia, zginęło co najmniej 38 zakładników) a francuską interwencją w Mali?

Gilles de Kerchove: Nie ma bezpośredniego związku, to był tylko dodatkowy pretekst. Operacja terrorystyczna była tak wyrafinowana, że niemożliwe było jej przygotowane w ciągu pięciu dni. Wymagała pozyskania osób z wewnątrz kompleksu gazowego i dokładnej obserwacji miejsca, które przecież znajduje się daleko od Mali. Skala ataku była bardzo duża. Kolejna sprawa to motywacje terrorystów. Autorem ataku był Mochtar Belmochtar, znany jako Mister Marlboro  z powodu swojego zaangażowania w przemyt m.in. papierosów. To człowiek równie oddany terroryzmowi, co biznesowi. On był trochę na uboczu i być może ten atak był dla niego próbą powrotu do gry. A cała ta retoryka w stylu Al-Kaidy i krytyka interwencji francuskiej w Mali to była tylko otoczka.

Czy można go było uniknąć?

Pod istotnymi względami atak był zaskakujący. Po raz pierwszy zaatakowano instalację gazową. Szczerze mówiąc, osobiście zastanawiałem się czasem, dlaczego nigdy infrastruktura energetyczna, jak rafinerie, czy rurociągi, nie była celem akcji terrorystycznej. Poza tym zaskakujące było miejsce. Bardziej spodziewano się akcji w samym Bamako, może w Nigrze czy Mauretanii, ewentualnie na południe od Mali – w Burkina Faso czy Senegalu. I wreszcie Algieria to bardzo dobrze zorganizowany kraj, który skutecznie ograniczył ruchy terrorystyczne w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Z wielu tych powodów nie spodziewałem się ataku na kompleks gazowy i to akurat w Algierii. Ale ciągle się czegoś uczymy.

Czy takie instalacje nie są teraz chronione?

Oczywiście są. Ale mieliśmy tu do czynienia z atakiem ponad 30 świetnie uzbrojonych dżihadystów. Co gorsza, tacy ludzie są gotowi umrzeć.

Pojawiają się opinie, że usunięcie Kaddafiego w Libii przyczyniło się do pogorszenia sytuacji w Mali – pozwoliło na rozprzestrzenienie się broni i bojowników w regionie. Czyli Zachód sam zgotował sobie ten los, usuwając Kaddafiego. Zgadza się pan z taką interpretacją?

Wydarzenia w Libii miały wpływ na sytuację polityczną w Sahelu, ale to tylko jeden z elementów, może trochę przyspieszył kryzys. Prawdziwe przyczyny są inne, sięgają głębiej w przeszłość. Al-Kaida Islamskiego Maghrebu (AQIM) szukała dla siebie miejsca i znalazła je w Mali. Nie było tam policji, wymiaru sprawiedliwości, administracji – idealne miejsce do osiedlenia się dla organizacji terrorystycznej. Początkowo AQIM miała raptem 200 bojowników. Ale stopniowo się powiększała. Pieniądze czerpała z przemytu i okupu za zakładników i zaczęła wypełniać na tym terenie funkcje państwa, z których władze malijskie abdykowały. Następnym elementem była rosnąca niechęć społeczności Tuaregów do administracji centralnej. Wreszcie kolejnym rozwijający się przemyt, który doprowadził do powstania grup przestępczych na wzór tych z Ameryki Łacińskiej. I to wszystko, z dodatkowym uderzeniem ze strony zmian w Libii, doprowadziło do upadku państwa malijskiego.

Czy Mali to nowy Afganistan?

Są podobieństwa. Po pierwsze, mieszanka obcej grupy terrorystycznej i lokalnego ruchu wyzwoleńczego. W Afganistanie była to Al-Kaida i talibowie, w Mali – AQIM i organizacja bojowa Tuaregów MNLA. Po drugie, wielka, dzika i niekontrolowana przestrzeń. Może się stać bezpieczną przystanią dla dżihadystów z całego świata. Ale są istotne różnice. Nie sądzę, żeby poparcie ludności północy Mali dla grup terrorystycznych było silne. Oni tam bardzo cierpią pod rządami grup bojowych. Więc zakładam, że jeśli uda się zneutralizować terrorystów i ustanowić przyzwoitą administrację, z pewną dozą samodzielności dla tego regionu, zapewnić podstawowe usługi, jak edukacja, ochrona zdrowia, bezpieczeństwo, to da się zaprowadzić spokój. Akcja wojskowa to tylko pierwszy, niezbędny krok. Ale jeśli za nim nie pójdzie akcja cywilna, inwestycje w ludzi, to się nie uda.

Czy arabska wiosna, zniesienie opresyjnych, ale silnych reżimów, wzmocniła terroryzm?

Wielu Libijczyków, Tunezyjczyków, Egipcjan opuszcza swoje kraje, żeby walczyć w Syrii. Coraz częściej jadą też do Sahelu. Teraz jest dużo łatwiej podróżować w tamtym regionie. Kraje rozmontowały swoje aparaty bezpieczeństwa. I zrobiły słusznie, tak jak Niemcy rozwiązały Stasi po upadku muru berlińskiego. Jednym z wyzwań jest więc odbudowanie skutecznych służb bezpieczeństwa, które będą działały z poszanowaniem prawa. Musimy się dowiedzieć, jak możemy im w tym pomóc.

Prawie 12 lat minęło od ataku na wieże WTC w Nowym Jorku i wypowiedzenia wojny terrorowi. Jest dziś mniej czy bardziej bezpiecznie?

Nie używamy sformułowania prezydenta Busha „wojna". Mówimy o walce z terroryzmem. Jesteśmy teraz chyba ze sto razy lepiej przygotowani niż wtedy. Ale też zagrożenie jest bardziej skomplikowane. To już nie jest jedna zorganizowana grupa – Al-Kaida ukrywająca się gdzieś w Pakistanie. Ona jest ciągle silna, ale ma wiele odnóg. Są wreszcie dżihadyści podróżujący po świecie. Nie ma centralnego zarządzania. Jest  też więcej elementów ryzyka, choćby Syria.

—rozmawiała Anna Słojewska w Brukseli

Gilles de Kerchove, belgijski prawnik i urzędnik, został powołany na stanowisko koordynatora UE ds. antyterroryzmu w 2007 roku.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!