Brazylia: taki szary futbol

Mundial 2014. Chcieliśmy wierzyć, że mistrzostwa odbędą się w kraju, gdzie piłka nożna wciąż jest religią. Ale to już nieprawda.

Publikacja: 06.05.2014 01:58

Jeśli Neymar poprowadzi Brazylię do złota, być może rodacy zapomną o codziennych kłopotach ligowej p

Jeśli Neymar poprowadzi Brazylię do złota, być może rodacy zapomną o codziennych kłopotach ligowej piłki

Foto: AFP, Christophe Simon Christophe Simon

Red

Świat był zaskoczony protestami, które wybuchły podczas ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji i nie ustały do dziś, bo byliśmy przekonani, że dla Brazylijczyków organizacja mundialu i igrzysk olimpijskich jest szczytem marzeń. A tu nagle okazało się, że futbol w Brazylii jednak nie jest religią, a codzienne potrzeby, takie jak dostęp do dobrej edukacji i służby zdrowia, wygrywają z emocjami sportowymi.

– Wyidealizowany obraz Brazylii najczęściej tworzą ci, którzy tam nie jeżdżą albo ograniczają się do wizyt na trasie lotnisko–centrum konferencyjne. Brazylia jest krajem ogromnych różnic ekonomicznych, które co prawda się zmniejszają, ale kraj wychodzi z ogromnego dołu. Paradoksalnie, gorsza sytuacja ekonomiczna sprzyjała rozwojowi piłki, z braku alternatywy. Teraz ludzie się kształcą i mają inne pomysły na życie. Wydana niedawno książka Alexa Bellosa „Futebol. Brazylijski styl życia" reklamowana była jako „fascynująca podróż przez kraj opętany futbolem". To nieprawdziwe określenie, odnoszące się do czasów minionych, choćby pierwszej połowy lat 90. – tłumaczy Bartłomiej Rabij, prowadzący portal Radiobrazylia.pl i jednocześnie komentator telewizji Sportklub, transmitującej południowoamerykańskie rozgrywki. W Brazylii bywa regularnie, ma tam rodzinę i przyjaciół.

Masowa emigracja

Brazylijska piłka zmaga się z licznymi kłopotami, przy czym jeden wynika z drugiego. Zainteresowanie futbolem spadło ze względu na drastyczne obniżenie poziomu rozgrywek ligowych i liczne patologie. Od wprowadzenia w Europie prawa Bosmana i zniesienia limitów dla obywateli Unii Europejskiej w 1996 roku nasiliła się emigracja brazylijskich piłkarzy.

– Do tego czasu do Europy wyjeżdżali tylko najlepsi, reprezentanci kraju i byli w swoich nowych klubach gwiazdami, jak Mauro Silva i Bebeto w Deportivo La Coruna. Zmiany pozwoliły wyjechać większej grupie, gdyż około 50 milionów Brazylijczyków może udokumentować pochodzenie włoskie, portugalskie lub niemieckie. ?Z kraju od tego czasu wyjechało około 5 tysięcy piłkarzy. Nie da się tak szybko wyszkolić następców na odpowiednim poziomie – uważa Bartłomiej Rabij.

Spadek poziomu odbija się na frekwencji na stadionach, średnia to 12–14 tysięcy i jest niższa niż np. w Chinach, Turcji, USA, a Argentynie ustępuje dwukrotnie. Brazylijczycy piłkę nadal oglądają, ale głównie w telewizji. Kibice nie mają z kim się identyfikować, ponieważ najbardziej utalentowani zawodnicy są obserwowani przez europejskie kluby jeszcze w reprezentacjach młodzieżowych i wyjeżdżają, nie zagrawszy wcześniej zbyt wielu meczów w krajowych rozgrywkach.

Hulka nikt nie znał

– Zawodnicy robiący karierę choćby w Szachtarze Donieck w Brazylii są kompletnie nieznani. Dopiero gdy zaistnieją w Lidze Mistrzów, ich rodacy szukają o nich informacji w internecie. Z boiska nikt ich nie pamięta, bo mało kto ich widział. Do niedawna, gdy pytałem brazylijskich przyjaciół o Hulka, nikt go nie kojarzył. Dawniej było inaczej, Rivaldo lub Ronaldinho grali w ojczyźnie dłużej i byli w niej gwiazdami – uważa Rabij.

Niski poziom rozgrywek to niejedyna przyczyna spadku zainteresowania ligą brazylijską. Trybuny są opanowane przez zorganizowane grupy kibiców, a właściwie chuliganów, działających niczym gangi lub grupy paramilitarne. Otrzymują oni od klubów pieniądze za przygotowywanie opraw meczowych, darmowe bilety, które następnie sprzedają innym fanom.

Część z nich zajmuje się działalnością przestępczą, m.in. handlem narkotykami. Na trybunach i poza nimi regularnie dochodzi do zamieszek. Według gazety „Globo" tylko w 2013 roku w związku z meczami piłkarskimi zginęło 30 osób, rok wcześniej o siedem mniej. Głośne było zabójstwo Marcio Barreto de Toledo, kibica Santosu, którego jedyną „winą" było noszenie koszulki swojego klubu na przystanku autobusowym.

Duszenie piłkarza

W lutym tego roku około 100 chuliganów wdarło się do ośrodka treningowego Corinthians Sao Paulo, gdzie podczas mundialu zamieszka reprezentacja Iranu. Napadli piłkarzy własnego klubu, oskarżając ich o słabą grę. Nikt poważnie nie ucierpiał, ale poturbowany został m.in. Paolo Guerrero, dzięki któremu drużyna świętowała Klubowe Mistrzostwo Świata w 2012 roku. – Próbowali udusić piłkarza, który strzelił najważniejszego gola w historii klubu. Nie zasłużyliśmy na to – skomentował prezes Corinthians Mario Gobbi.

Poprawa bezpieczeństwa to jeden z głównych postulatów stowarzyszenia Bom Senso FC (Klub Piłkarski Zdrowy Rozsądek). Powstało z inicjatywy znanych piłkarzy, w większości z przeszłością w europejskich klubach. Oprócz zapewnienia piłkarzom godziwych warunków pracy (bezpieczeństwo, lepsze boiska, terminowe wypłaty) domagają się przede wszystkim uporządkowania ligowego kalendarza, który jest jednym z głównych problemów brazylijskiej piłki.

Zaczęło się od spotkania na boisku obrońcy Internacionalu Porto Alegre Juana (dawniej m.in. Bayer Leverkusen i Roma) i Alexa (Fenerbahce). – Juan opowiedział mi, jak ciężko jest w jego drużynie. W ciągu dziesięciu dni mieli do rozegrania cztery mecze w różnych miejscach, pomiędzy spotkaniami trener Dunga nie miał czasu na wykonanie żadnej pracy z drużyną, chodziło tylko o podleczenie kontuzjowanych. Odpowiedziałem, że w mojej drużynie jest tak samo. Do rozmowy włączył się Argentyńczyk D'Alessandro, także mający za sobą grę w Europie. Postanowiliśmy być w kontakcie – opowiadał Alex.

Do tej inicjatywy przyłączyli się m.in. Dida (kiedyś AC Milan), Ze Roberto (Leverkusen, Bayern Monachium) i Gilberto Silva (Arsenal). W sumie ruch ma już ponad 1000 członków, a na koncie m.in. akcję protestacyjną. Piłkarze wnieśli na boiska transparenty „Bom Senso FC – lepsza piłka nożna dla wszystkich", a przez 30 sekund po gwizdku sędziego siedzieli w kole środkowym. Wobec gróźb federacji, że zawodnicy będą karani kartkami, w kolejnej odsłonie protestu piłkarze obu drużyn wymieniali między sobą piłkę.

Praca na poczcie

Problem terminarza, na który zwraca uwagę Bom Senso FC, wynika z bardzo skomplikowanej struktury rozgrywek. W Brazylii w piłkę gra się przez cały rok bez żadnej przerwy. Najpierw, przez cztery miesiące, toczą się rozgrywki w 27 stanach, w których nawet największe kluby grają z prowincjonalnymi na boiskach urągających standardom profesjonalnej piłki.

Dopiero później jest czas na rozgrywki centralne, a część klubów gra w międzynarodowych. – Struktura ta pochodzi z czasów, kiedy samoloty nie były rozpowszechnione i ligi stanowe były jedyną możliwością rywalizacji. Pierwsze ogólnokrajowe rozgrywki odbyły się w 1959 roku, ale nie była to liga, tylko turniej wyselekcjonowanych drużyn z poszczególnych stanów.

Mistrzostwa Brazylii rozgrywane są od 1971 roku i dopiero od tego czasu możemy mówić o systematycznej rywalizacji drużyn z całego kraju. Tradycja jest więc znacznie krótsza niż w przypadku ponadstuletnich mistrzostw stanowych. Federacja piłkarska i transmitująca rozgrywki od początku telewizja Globo robią wszystko, by utrzymać status quo. A ten system powoduje, że po zakończeniu rozgrywek stanowych przez kilka miesięcy część drużyn nic nie robi, a piłkarze wracają do pracy na poczcie, w supermarketach itp. Najlepsi próbują znaleźć miejsce chociaż w drugiej lub trzeciej lidze. Z kolei najlepsze kluby, które biorą udział w rozgrywkach międzynarodowych, tracą czas i energię na grę z nieistotnymi rywalami w fatalnych warunkach. Kiedy do ligi brazylijskiej wraca zawodnik pokroju Luisa Fabiano, to trudno sobie wyobrazić, by zmobilizował się na mecze w Itu, Ribeirao Preto i tego typu miejscowościach – opowiada Bartłomiej Rabij.

„Największe kluby grają nawet 80 meczów w roku. To prawda, że niektóre europejskie osiągają 70, ale nie muszą one pokonywać takich odległości, grać na klepiskach pełnych dziur i ledwo oświetlonych boiskach. Grałem poza Brazylią dziewięć lat i po powrocie doznałem szoku. Na wielu boiskach przez ten czas nie zaszły żadne zmiany" – stwierdził w rozmowie z „Guardianem" Gilberto Silva (sześć lat w Arsenalu Londyn).

Federacja wstępnie zgodziła się rozważyć wprowadzenie zmian od 2015 roku, ale opór stawiają federacje stanowe. Mieszkający od 20 lat w Brazylii dziennikarz Tim Vickery określił je jako „skostniałe struktury rodem z XIX wieku, niereprezentujące nikogo, będące natomiast politycznymi synekurami, w wielu przypadkach od dekad pozostające pod kontrolą tych samych grup oligarchicznych".

Prezesi spod ciemnej gwiazdy

Bom Senso FC postuluje też wprowadzenie wzorowanych na Europie zasad finansowego fair play. Miałoby to zmobilizować kluby do przestrzegania umów z zawodnikami i terminowego regulowania zobowiązań. Obecnie w Brazylii niewielka grupa gwiazd zarabia miliony, ale znaczna większość musi się zadowolić poborami rzędu dwóch minimalnych pensji (w przeliczeniu ok. 1800 zł). Wypłacalność klubów jest niejednokrotnie wątpliwa, np. długi Flamengo szacowane są na 400 milionów euro.

Powszechnym zjawiskiem jest kupowanie piłkarzy przez osoby trzecie (agencje, kancelarie adwokackie, firmy prywatne) i umieszczanie ich w wybranych drużynach. Kłopoty pojawiają się przy transferach do Europy, sprawa pozyskania przez Barcelonę Neymara jeszcze długo będzie miała prawne konsekwencje. A trwało to tak długo, ponieważ nie wiadomo było, komu naprawdę należy zapłacić. Finansowemu bałaganowi sprzyja fakt, że brazylijskie kluby nie są spółkami, lecz stowarzyszeniami. Prezesi pełnią funkcję społecznie, a jednocześnie decydują o milionowych transakcjach. Pole do nadużyć jest wielkie jak Brazylia.

A wszystko to dzieje się pod okiem owianego najgorszą sławą Brazylijskiego Związku Piłki Nożnej (CBF). Poprzedni prezes Ricardo Teixeira do dziś ukrywa się przed odpowiedzialnością za zdefraudowanie 41 milionów dolarów, wspólnie z byłym prezydentem FIFA (i swoim niegdyś teściem) Joao Havelange'em.

Zastąpił go Jose Rojo Marin, cieszący się jeszcze gorszą opinią. Nie dość, że ma niejasną przeszłość z czasów wojskowej dyktatury, to jeszcze jest znienawidzony przez większość środowiska. Lista zarzutów wobec związku jest długa, np. Zico twierdzi, że wskutek powiązań biznesowych działaczy do reprezentacji powoływani są niewłaściwi zawodnicy, dla których występ w kadrze ma być szansą na podniesienie ceny transferu.

Prezes Marin zmaga się z oskarżeniami o matactwa finansowe przy okazji organizacji mundialu (m.in. przy budowie ośrodka treningowego dla reprezentacji), skompromitował się też nieznajomością nazwisk reprezentantów oraz przywłaszczeniem medalu jednego z zawodników podczas Pucharu Konfederacji. Zażarcie zwalcza go m.in. Romario.

Prezes odejść jednak nie zamierza, brazylijską piłką chce podobno kierować do śmierci. Może się okazać, że chodzi o jej śmierć.

Świat był zaskoczony protestami, które wybuchły podczas ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji i nie ustały do dziś, bo byliśmy przekonani, że dla Brazylijczyków organizacja mundialu i igrzysk olimpijskich jest szczytem marzeń. A tu nagle okazało się, że futbol w Brazylii jednak nie jest religią, a codzienne potrzeby, takie jak dostęp do dobrej edukacji i służby zdrowia, wygrywają z emocjami sportowymi.

– Wyidealizowany obraz Brazylii najczęściej tworzą ci, którzy tam nie jeżdżą albo ograniczają się do wizyt na trasie lotnisko–centrum konferencyjne. Brazylia jest krajem ogromnych różnic ekonomicznych, które co prawda się zmniejszają, ale kraj wychodzi z ogromnego dołu. Paradoksalnie, gorsza sytuacja ekonomiczna sprzyjała rozwojowi piłki, z braku alternatywy. Teraz ludzie się kształcą i mają inne pomysły na życie. Wydana niedawno książka Alexa Bellosa „Futebol. Brazylijski styl życia" reklamowana była jako „fascynująca podróż przez kraj opętany futbolem". To nieprawdziwe określenie, odnoszące się do czasów minionych, choćby pierwszej połowy lat 90. – tłumaczy Bartłomiej Rabij, prowadzący portal Radiobrazylia.pl i jednocześnie komentator telewizji Sportklub, transmitującej południowoamerykańskie rozgrywki. W Brazylii bywa regularnie, ma tam rodzinę i przyjaciół.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!