Świat był zaskoczony protestami, które wybuchły podczas ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji i nie ustały do dziś, bo byliśmy przekonani, że dla Brazylijczyków organizacja mundialu i igrzysk olimpijskich jest szczytem marzeń. A tu nagle okazało się, że futbol w Brazylii jednak nie jest religią, a codzienne potrzeby, takie jak dostęp do dobrej edukacji i służby zdrowia, wygrywają z emocjami sportowymi.
– Wyidealizowany obraz Brazylii najczęściej tworzą ci, którzy tam nie jeżdżą albo ograniczają się do wizyt na trasie lotnisko–centrum konferencyjne. Brazylia jest krajem ogromnych różnic ekonomicznych, które co prawda się zmniejszają, ale kraj wychodzi z ogromnego dołu. Paradoksalnie, gorsza sytuacja ekonomiczna sprzyjała rozwojowi piłki, z braku alternatywy. Teraz ludzie się kształcą i mają inne pomysły na życie. Wydana niedawno książka Alexa Bellosa „Futebol. Brazylijski styl życia" reklamowana była jako „fascynująca podróż przez kraj opętany futbolem". To nieprawdziwe określenie, odnoszące się do czasów minionych, choćby pierwszej połowy lat 90. – tłumaczy Bartłomiej Rabij, prowadzący portal Radiobrazylia.pl i jednocześnie komentator telewizji Sportklub, transmitującej południowoamerykańskie rozgrywki. W Brazylii bywa regularnie, ma tam rodzinę i przyjaciół.
Masowa emigracja
Brazylijska piłka zmaga się z licznymi kłopotami, przy czym jeden wynika z drugiego. Zainteresowanie futbolem spadło ze względu na drastyczne obniżenie poziomu rozgrywek ligowych i liczne patologie. Od wprowadzenia w Europie prawa Bosmana i zniesienia limitów dla obywateli Unii Europejskiej w 1996 roku nasiliła się emigracja brazylijskich piłkarzy.
– Do tego czasu do Europy wyjeżdżali tylko najlepsi, reprezentanci kraju i byli w swoich nowych klubach gwiazdami, jak Mauro Silva i Bebeto w Deportivo La Coruna. Zmiany pozwoliły wyjechać większej grupie, gdyż około 50 milionów Brazylijczyków może udokumentować pochodzenie włoskie, portugalskie lub niemieckie. ?Z kraju od tego czasu wyjechało około 5 tysięcy piłkarzy. Nie da się tak szybko wyszkolić następców na odpowiednim poziomie – uważa Bartłomiej Rabij.
Spadek poziomu odbija się na frekwencji na stadionach, średnia to 12–14 tysięcy i jest niższa niż np. w Chinach, Turcji, USA, a Argentynie ustępuje dwukrotnie. Brazylijczycy piłkę nadal oglądają, ale głównie w telewizji. Kibice nie mają z kim się identyfikować, ponieważ najbardziej utalentowani zawodnicy są obserwowani przez europejskie kluby jeszcze w reprezentacjach młodzieżowych i wyjeżdżają, nie zagrawszy wcześniej zbyt wielu meczów w krajowych rozgrywkach.