Funkcjonariusze ABW tydzień temu weszli do domu Marka Falenty w Konstancinie, przeszukali go, zabrali nośniki elektroniczne, a biznesmena zatrzymali. Nazajutrz usłyszał zarzuty współudziału w nielegalnym podsłuchiwaniu polityków. On sam uważa, że podjęte wobec niego środki były niesłuszne, i chce, by ocenił to sąd.
– Składamy trzy zażalenia: na zatrzymanie, zabranie rzeczy oraz zastosowanie nieadekwatnych do sytuacji środków zapobiegawczych – mówi „Rz" mec. Grzegorz Radwański, pełnomocnik biznesmena.
Prokuratura twierdzi, że przez rok podsłuchiwanych było kilkadziesiąt osób ze świata polityki i biznesu. Mieli je potajemnie nagrywać Łukasz N. i Konrad L. z warszawskich restauracji – w porozumieniu z Markiem Falentą i jego szwagrem Krzysztofem R.
Jakie argumenty w zażaleniach do sądu wskazuje Falenta? Zatrzymanie i przeszukanie uważa za „nieuzasadnione i niepotrzebne".
– Zasadność zatrzymania musi mieć podstawy w materiale dowodowym i realiach sprawy. A tych podstaw nie było – uważa mec. Radwański. – Prokuratura mogła wezwać mojego klienta na przesłuchanie. Nie miała powodu podejrzewać, że ma domu nośniki z nagraniami – dodaje.