- Prezydent zawsze uważał, że to upamiętnienie jest potrzebne, tylko prezydent zawsze mówił: zróbmy to tak, żeby to ludzi nie dzieliło, oddzielmy to od polityki, nie czyńmy to ofensywą żadnego obozu politycznego - mówił w RMF FM prezydencki doradca Tomasz Nałęcz, komentując informacje o wsparciu Bronisława Komorowskiego dla inicjatywy rodzin ofiar smoleńska.
Jak zastrzega, nie można mówić o ofensywie prezydenta w tej sprawie, mimo że wcześniej wypowiadał się w tej kwestii powściągliwie. - Tu nie ma mowy o żadnej ofensywie, jest rzeczywiście list kilkudziesięciu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do prezydenta o wsparcie ich działań, z prośbą o spotkanie i takie spotkanie będzie twierdzi Nałęcz.
Prezydencki doradca podkreślił jednak, że Komorowski nie chce decydować o miejscu postawienia takiego pomnika. - Tutaj prezydent w tej sprawie może tylko pomagać, rozstrzygająca będzie wola rodzin i oczywiście decyzja władz Warszawy - zaznacza.
Pytany, czy można spodziewać się odsłonięcia pomnika na piątą rocznice katastrofy, przyznaje, że może być o to trudno. - Nie wiem, czy nawet przy dobrej woli wszystkich osób takie tempo jest możliwe, ale jestem przekonany, że możemy za kilka miesięcy, a to jest właśnie kwestia tej piątek rocznicy tego dramatycznego wydarzenia, że możemy być już znacznie dalej na tej drodze innego monumentu. Rosjanie chcieliby, żeby na krakowskim Cmentarzu Rakowickim stanął - jak go nazwali - pomnik "Rosjan zamęczonych w polskich obozach śmierci". który me niż dzisiaj - mówi w RMF FM.
Nałęcz komentował także sprawiałby ewentualnie powstać w Krakowie. - To jest suwerenna decyzja władz samorządowych Krakowa - ocenia doradca prezydenta i podkreśla, że można odmówić jego budowy, bo żadna umowa polsko-rosyjska nie obliguje władz Krakowa do jego postawienia.