Rz: Wyborom parlamentarnym w Polsce przyjrzą się międzynarodowi obserwatorzy z OBWE. Taka misja jest potrzebna?
Irena Lasota: W atmosferze, która teraz panuje w Polsce, dokładniejsza i systematyczna obserwacja wyborów przez niezależnych obserwatorów jest niezbędna. Ale przyznam, że mam nie najlepsze doświadczenia z Organizacją Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie oraz z jej Biurem Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR). Nie do końca więc jestem przekonana, że jest to organizacja, która może cokolwiek zmienić w panującej w tej chwili w Polsce atmosferze podejrzeń, iż ktoś wpływa na wyniki wyborów.
Dlaczego?
OBWE i ODIHR powstały w wyniku porozumienia z 1975 roku, czyli tzw. umowy helsińskiej. OBWE początkowo odgrywała pozytywną rolę w obronie praw człowieka i demokratyzacji, ale po latach, jak większość najbardziej nawet pożytecznych organizacji, skostniała, zbiurokratyzowała się i bardziej reprezentuje rządy państw, które posyłają swoich obserwatorów na wybory, niż obywateli i społeczeństwa tych krajów. A więc, choć sam fakt, że OBWE stwierdza, iż dobrze byłoby obserwować jesienne wybory parlamentarne, jest dobrym sygnałem, to nie jestem pewna, czy samo obserwowanie coś zmieni.
Organizacja ostatnich wyborów samorządowych w Polsce nie nastraja optymistycznie...
Wyniki ostatnich wyborów samorządowych, liczba głosów nieważnych oraz rozbieżności między przewidywaniami różnych ośrodków a wynikami nie wskazywały wprost na to, że na pewno doszło do fałszerstw. Nie ulega jednak wątpliwości, że były to wybory na poziomie Trzeciego Świata, czyli takie, kiedy właściwie nikt do końca nie wie, czy popsuła się maszyna, czy miejscowy szef plemienia kazał głosować w konkretny sposób, czy może komuś pomyliły się kartki wyborcze. Zdziwiło mnie to, że OBWE przyjechała do Polski tak późno po wyborach samorządowych. Dziwi mnie też, że mówi o przysłaniu obserwatorów dopiero na jesienne wybory parlamentarne, bo przecież mogłaby je przysłać na majowe wybory prezydenckie.
Czemu szczególnie uważnie powinni się przyglądać zagraniczni obserwatorzy podczas wyborów w Polsce?
Przede wszystkim temu, jak oddawane są głosy i jak są potem liczone – czy ręcznie, czy robią to komputery. Obserwatorzy stworzonego przeze mnie instytutu IDEE zazwyczaj obserwują dany punkt wyborczy cały dzień – liczą m.in., ile osób się tam zjawiło od otwarcia komisji do jej zamknięcia. Nie mają wprawdzie prawa uczestniczyć w liczeniu głosów, ale je obserwują i robią zdjęcia końcowym protokołom. Warto byłoby prowadzić takie całodzienne kontrole podczas wyborów w Polsce, uczestniczyć w procesie liczenia i przekazywania cząstkowych wyników dalej, gdy dane wprowadza się do komputerów.