- Premier Ewa Kopacz powiedziała "przepraszam" i uważam, że bardzo dobrze zrobiła - podkreślił Siemoniak komentując środowe wystąpienie premier, która przeprosiła wyborców Platformy Obywatelskiej za aferę taśmową. Kopacz zdecydowała, że z rządu odejdą osoby, których rozmowy zostały zarejestrowane w warszawskich restauracjach - z rządem pożegnali się minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, minister sportu Andrzej Biernat, minister skarbu Włodzimierz Karpiński, a także trzech wiceministrów. Ze stanowiska zrezygnował również marszałek Sejmu Radosław Sikorski i doradca Ewy Kopacz Jacek Rostowski, były minister finansów.

- Nikt w PO nie był zaskoczony dymisjami - przekonywał w TVN24 wicepremier i szef MON. - Decyzje dotyczyły rządu, w którym w każdej chwili w stosunku do każdego ministra (premier) może podjąć odpowiednią decyzję - podkreślił Siemoniak.

Tłumacząc, dlaczego do dymisji doszło rok po upublicznieniu nagrań rozmów polityków Siemoniak stwierdził, że "po wycieku informacji z prokuratury (akta śledztwa ujawnił biznesmen Zbigniew Stonoga) nie można dłużej czekać". - Ta sprawa staje się takim bagażem dla PO, że bez radykalnych cięć będziemy przez następne tygodnie, miesiące się z tego tłumaczyć - dodał. Wicepremier stwierdził również, że "porządek zostanie zrobiony również w innych miejscach".

A dlaczego do dymisji nie doszło zaraz po upublicznieniu nagrań? - Ewa Kopacz nie była w zeszłym roku premierem - przypomniał Siemoniak (w tamtym czasie na czele rządu stał jeszcze Donald Tusk).