Reklama

Giertych wraca po ośmiu latach postu

Dawny przeciwnik UE ma szansę zostać senatorem z cichym poparciem PO

Aktualizacja: 12.08.2015 16:51 Publikacja: 11.08.2015 21:04

Platforma potrzebuje dziś Romana Giertycha, bo to inteligentna i zręczna broń w wojnie z PiS

Platforma potrzebuje dziś Romana Giertycha, bo to inteligentna i zręczna broń w wojnie z PiS

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Wieloletni, realizowany z żelazną konsekwencją plan Romana Giertycha właśnie przynosi oczekiwane owoce. Wicepremier w znienawidzonych rządach PiS, lider Ligi Polskich Rodzin, skleconej pod patronatem ojca Tadeusza Rydzyka, właśnie kończy swą długą drogę z politycznego marginesu do obozu władzy.

Instrumenty zbliżające do Platformy Giertych stosował różne. Najpierw była niewinna mandolina Józefa Tuska, czyli dziadka z Wehrmachtu, którą kupiła do swej kolekcji pani Barbara Giertych. Roman Giertych demonstrował ją Donaldowi Tuskowi pod koniec rządów PiS, namawiając go do współpracy.

Potem była prawnicza praca dla czołówki polityków PO, w tym Tuska. Wreszcie były patriotyczne marsze pod rękę z prezydentem Bronisławem Komorowskim.

Premier Ewa Kopacz kończy ten proces. Udzielając Giertychowi nieformalnego wsparcia w wyborach do Senatu, umożliwia mu powrót do polityki po ośmiu latach postu.

Pupil ojca dyrektora

„Nasze pokolenie jest pozbawione nadziei. Jesteśmy zmęczeni obłudą polityków, którzy ciągle mówią o reformach, nie zmieniając niczego. System, w którym żyjemy, pozbawił nas w dużej mierze tak charakterystycznej młodości inicjatywy i męskiej, zdecydowanej woli walki o nasze prawa, o prawa naszej Ojczyzny. Trzeba otrząsnąć się z tego snu". Gdy Giertych pisał te słowa, miał 23 lata. Jego książkowy manifest „Kontrrewolucja młodych" rozpoczął odbudowę ruchu narodowego w Polsce.

Giertych miał do tego i dobre imię, nadane ku czci ojca endecji Romana Dmowskiego, i rodzinne papiery – jego dziadek Jędrzej Giertych był uznanym działaczem przedwojennego Stronnictwa Narodowego.

Giertych junior sukces osiągnął jednak dopiero wtedy, gdy dostał wsparcie od Radia Maryja. Przed wyborami w 2001 r. ojciec Tadeusz Rydzyk zmusił małe prawicowe i narodowe partyjki, by się dogadały. Tak powstała Liga Polskich Rodzin, w której władzę objął Giertych, w tym czasie pupil ojca dyrektora.

Po kolejnych wyborach ten sojusz z Toruniem doprowadził do wejścia LPR do koalicji z PiS i Samoobroną. Giertych został wicepremierem i ministrem edukacji. To było wyjątkowe podniesienie rangi tego resortu, bez precedensu w najnowszej historii.

Reklama
Reklama

Ale to nie przypadek. W swych publikacjach politycznych Giertych nadawał edukacji młodego pokolenia wagę szczególną. Wyliczał też, że MEN jest jednym z pięciu ministerstw, które w ogóle są potrzebne, obok MON, MSZ, MSW oraz Ministerstwa Skarbu. I tak się rzeczywiście zachowywał, robiąc w resorcie swoje porządki, w tym usuwając z kanonu lektur książki niemile widziane w środowiskach narodowych, choćby Gombrowicza, któremu zarzucał „promowanie pederastii".

Giertych miał na punkcie homoseksualizmu obsesję. W „Kontrrewolucji" pisał: „Jak można twierdzić, że nienormalne zboczenie, jakim jest np. homoseksualizm, zasługuje na pełną zrozumienia akceptację, gdyż jest to inna preferencja seksualna? Przecież tym samym stawia się na jednym poziomie rodzinę normalną ze zboczeniem, patologię ze zdrowiem".

Platforma straszyła Giertychem, a Tusk nazywał rząd „moherową koalicją", co miało być dowodem na wpływy ojca Rydzyka w rządzie. To wszak Giertych zaproponował nadanie Rydzykowi Orderu Orła Białego.

Znicz od Palikota

Po upadku koalicji z PiS Giertych był motorem operetkowych politycznych pomysłów, takich jak koalicja Ligi i Samoobrony (LiS) i ich rząd z Platformą. Tusk na to nie poszedł i w 2007 r. doszło do przyspieszonych wyborów. Giertych wystartował z Lublina, gdzie konkurował z ówczesnym lokalnym liderem PO Januszem Palikotem. W telewizyjnej debacie Palikot zapalił mu żałobny znicz – i trafił w dziesiątkę. Giertych i LPR zostali zatopieni przez wyborców.

W tej sytuacji Giertych musiał się odnaleźć poza polityką. Zaczął pracę w wyuczonym zawodzie adwokata. Aby nadal być w obiegu publicznym i wrócić za parę lat do polityki, jako adwokat przyjmował bardzo głośne sprawy. Najpierw próbował odegrać się na Palikocie, reprezentując jego byłą żonę w sprawach o ukrywanie majątku. Rozstali się po półtora roku, bez sukcesów.

Jednocześnie Giertych zaczął się zbliżać do szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Długo się z tym ukrywali, bo Giertych miał nie najlepsze notowania u Tuska. Ich bliskie relacje wyszły na jaw, gdy Sikorski wyznaczył Giertycha na swego adwokata. Chodziło o głośne sprawy przeciwko mediom prowadzącym fora internetowe, na których pojawiały się antysemickie inwektywy pod adresem jego i jego rodziny. W tej współpracy był dodatkowy smaczek, jako że w środowiskach endeckich, z których wyrósł Giertych, antysemityzm był częstą obsesją.

Reklama
Reklama

Przemiany

Ale Giertych rozumiał, że aby wrócić do polityki i wejść do głównego jej nurtu, musi się odciąć od swych politycznych przodków. – Jako wicepremier pojechałem do Jedwabnego, choć wiedziałem, że to będzie bardzo kontrowersyjne dla moich wyborców. To, co się stało w Jedwabnem, to była wielka zbrodnia i ponieważ dokonali tej zbrodni Polacy, to wypada o tym pamiętać – mówił w 2012 r. W kolejnych wywiadach dla „Gazety Wyborczej" kreślił kolejne fazy swej przemiany.

Dopełnił jej, gdy został pełnomocnikiem Europejskiego Związku Żydów (EJC) w związku ze sprawą zakazu prowadzenia uboju rytualnego w Polsce.

Właśnie owa „przemiana" wraz z prawniczą pracą dla Sikorskiego otworzyły Giertychowi najważniejsze drzwi w Platformie. Gdy w 2012 r. wybuchła afera Amber Gold i niektóre media zaczęły sugerować, że zamieszany jest w nią syn premiera, Donald Tusk uznał, że potrzebuje adwokata. Sikorski zareklamował Giertycha – i tak się zaczęło. W ciągu dwóch lat Giertych stał się wziętym adwokatem władzy, pracując nie tylko dla Michała Tuska, ale także dla jego siostry Katarzyny, a także dla byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, wicepremiera Jacka Rostowskiego i ministra transportu Sławomira Nowaka.

– Spekulacje o tym, że chciałbym być w PO, przyjmuję ze zdziwieniem. Jak się było kapitanem nawet małego statku, to ciężko przyjąć propozycję bycia palaczem choćby na transatlantyku. Jeśli spotykam się z kimś z PO, to głównie po to, żeby przy dobrym winie porozmawiać o sprawach ważnych dla Polski – przekonywał w „Gazecie Wyborczej".

Rzeczywiście, w tym czasie Giertych zaczął się pojawiać na salonach władzy. Gdy prezydent Bronisław Komorowski zorganizował w 2012 r. marsz w Święto Niepodległości – Giertych szedł z nim niemal pod rękę, choć w tym samym dniu własną demonstrację organizowały środowiska narodowe, karmione książkami Giertychów. – Radykałowie, smarkacze, którzy są nieudolni i trochę głupi – podsumował narodowców.

Platforma podzielona

Wrócił do mediów, gdzie obsadził się w roli zaciekłego krytyka PiS. Ważne było jeszcze jedno – dostęp do informacji. Giertych został adwokatem w najważniejszych sprawach w kraju, w tym w śledztwie dotyczącym śledztwa smoleńskiego oraz afery taśmowej. Dla mediów ktoś taki to żyła złota. Grunt pod powrót do polityki był coraz bardziej sprzyjający.

Reklama
Reklama

„Ten dzień nadejdzie" – tak odpowiedział Giertych na pytanie, które kończy jego ostatnią książkę. A dotyczyło ono powrotu do polityki.

W tejże książce – kompletnie niepasującej do jego wcześniejszych publikacji – wychwalał pod niebiosa polityków ze środowiska PO. On, dawny krytyk Okrągłego Stołu, kreślił kolorowe laurki.

Lech Wałęsa – „symbol polskiego zwycięstwa nad komunizmem. Wszystko, co nie pasuje do tego pomnikowego symbolu, trzeba pomijać milczeniem".

Władysław Bartoszewski – „osoba o wielkiej kulturze i zasługach dla poprawy relacji polsko-żydowskich".

Jan Krzysztof Bielecki – „dobry premier, zwolennik wspierania gospodarki narodowej".

Reklama
Reklama

Stefan Niesiołowski – „cały czas walczy ze złem, historia przyzna mu rację".

Jacek Rostowski – „jeden z najlepszych ministrów finansów okresu transformacji ekonomicznej".

Jerzy Buzek – „twórca wielu reform, których potrzebę widzimy dopiero z perspektywy czasu".

Dlatego dziś Platforma jest podzielona. Jedni – jak Jarosław Wałęsa – wierzą w przemianę Giertycha. Inni – jak Róża Thun czy Paweł Zalewski – sądzą, że Giertych zaszkodzi Platformie. Pytamy Giertycha, jak ocenia głosy polityków Platformy, którzy krytykują decyzję Kopacz o udzieleniu mu nieformalnego poparcia w wyborach do Senatu.

– Nie będę się wypowiadał na ten temat. Mogę tylko powiedzieć, że wszelkie spory tego typu to woda na młyn PiS. I już to zostało z radością przez PiS przyjęte – odpowiada.

Reklama
Reklama

Na temat wiarygodności swej przemiany też wypowiadać się nie chce. Może rzeczywiście się zmienił? Na pewno jednak bardziej zmieniła się Platforma. Dziś obóz władzy potrzebuje Giertycha, bo to inteligentna i zręczna broń w wojnie z PiS.

Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Reklama
Reklama