Eksplozja nastąpiła po południu, gdy na pobliskim Chreszczatyku zakończyła się parada ukraińskiej armii, ale trwał jeszcze marsz rodzin zabitych członków Niebiańskiej Sotni i żołnierzy poległych w Donbasie. W czasie przemarszu wojska na trybunie znajdowało się dziesięciu ministrów obrony: Ukrainy, USA, Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Turcji, Czarnogóry, Mołdawii i Gruzji.
W równie nieodległym Pałacu Prezydenckim zaś ledwo zakończyło się spotkanie prezydenta Petra Poroszenki z amerykańskim sekretarzem obrony Jamesem Mattisem.
– Najpierw był wybuch, jakby zwykła petarda, a potem drugi – duży. Widzieliśmy mężczyznę, trzymał się za głowę, po której płynęła krew, i próbował komuś pomóc. Potem się dowiedzieliśmy, że jakiejś kobiecie – mówił jeden ze świadków.
Ulica w tym miejscu ograniczona jest z jednej strony skarpą, na której jest park, a w nim otwarto wystawę najnowszego, ukraińskiego sprzętu wojskowego. – Przejeżdżał samochód i tej chwili coś rzucono, i to coś wybuchło – mówił inny świadek.
Początkowo policjanci mówili o eksplozji dwóch granatów, później już tylko o „pakiecie z materiałem wybuchowym". W końcu jednak komenda stołeczna w Kijowie wszczęła śledztwo jedynie w sprawie o umyślne zabójstwo. – Był jeden wybuch. Nie wykluczamy, że to był zaplanowany akt terroru. (...) Teraz trwa poszukiwanie tych terrorystów – oświadczył sekretarz Rady Obrony Ołeksandr Turczynow.