Zysk netto grupy PZU w pierwszym kwartale 2013 roku wzrósł do 838,1 mln zł z 822,3 mln zł rok wcześniej. Wynik po pierwszym kwartale jest lepszy od oczekiwań rynku – średnia prognoz ankietowanych przez „Rz" analityków  wskazywała na 765 mln zł.

Lepszy od oczekiwań wynik to efekt głównie zdarzeń jednorazowych, takich jak poprawa rentowności w ubezpieczeniach rolnych oraz sprzedaż ubezpieczeń na życie ze składką jednorazową przez współpracujące z ubezpieczycielem banki.

– Nie spodziewam się jednak powtórki tak dobrego wyniku w następnych kwartałach. Na koniec roku wynik netto może być między kilkanaście a 30 proc. gorszy niż w rekordowym 2012 roku – komentuje Przemysław Dąbrowski, członek zarządu PZU ds. finansowych. Po tej wiadomości kurs akcji ubezpieczyciela zapikował: spadł z blisko 448 zł na otwarciu rynku do trochę ponad 435 zł w okolicach południa. Biuro prasowe firmy zareagowało, przesyłając informację o tym, że „wypowiedź na temat niższego o 10–30 proc. zysku dotyczyła wyników z działalności lokacyjnej". Wynik z działalności inwestycyjnej w pierwszym kwartale faktycznie był w przypadku PZU znacznie  gorszy i wyniósł 429 mln zł. – Niższe o 50,8 proc. dochody z lokat były skutkiem gorszej koniunktury na GPW – dodaje Dąbrowski.

PZU przewiduje, że rynek ubezpieczeń na życie ze składką regularną będzie w tym roku rósł w tempie 2 proc., polisy majątkowe zaś w tempie 0–1 proc. – Zakładamy, że będziemy rosnąć zgodnie z rynkiem – dodaje Przemysław Dąbrowski. PZU nie planuje uczestniczyć w wojnie cenowej, jaką można obserwować na rynku, jednak nie wyklucza, że obniży ceny polis motoryzacyjnych. – Kluczem jest jednak rentowność. Mając wskaźnik szkodowo-kosztowy na poziomie 76 proc., możemy pozwolić sobie na manewry ceną i nadal zarabiać. W znacznie gorszej sytuacji są firmy, w których ten współczynnik waha się w granicach 97 proc. – komentuje szef PZU ds. finansowych.