Nad Nigrem nie można przelatywać od północy z niedzieli na poniedziałek, 7 sierpnia, do odwołania. Wcześniej przeloty nad swoim terytorium uniemożliwiły Mali i Sudan. Ale wtedy jeszcze można było lecieć z Europy na południe Afryki „środkiem” kontynentu. Teraz, po decyzji Nigru, nie ma już takiej możliwości i np. na trasie Johannesburg- Frankfurt samolot musi wydłużyć przelot o przynajmniej 1000 kilometrów.

Z tego powodu przeloty na trasach Europa-Afryka Południowa mocno się skomplikowały. Poniedziałkowy rejs Brussels Airlines SN455 wystartował z Entebbe w Ugandzie i zmuszony był powrócić na to samo lotnisko. Air Belgium wyleciał z Antananarywy (Tany) na Madagaskarze i planowo miał lecieć na lotnisko CDG w Paryżu. Zmuszony został do powrotu na Madagaskar. Brussels Airlines SN383 z Yaounde w Kamerunie leciał do Brukseli, ale zmuszony został do międzylądowania w Barcelonie, bo zabrakłoby mu paliwa. Podobnie było z rejsem KLM KL592 z Johannesburga do Amsterdamu, który też musiał zatankować w stolicy Katalonii. A pasażerowie Lufthansy LH573 z Johannesburga do Frankfurtu bardzo się zdziwili międzylądowaniem w Lagos w Nigerii. Do Frankfurtu dolecieli z 7-godzinnym opóźnieniem.

Generalnie w rejsach na trasie Europa-południe Afryki linie lotnicze będą zmuszone dodać średnio ok. 1000 km trasy. Jeśli będzie to możliwe bez międzylądowania, podróże wydłużą się o ok. 1,5 godziny.