Zaskoczyło pana, że rynek lotniczy tak szybko się odbudował? Przecież najbardziej optymistyczne prognozy mówiły o 2024 roku?
Rzeczywiście dwa lata temu, kiedy lotnictwo pasażerskie zostało uziemione przez pandemię Covid-19, pojawiły się prognozy, że popyt zacznie się wyraźnie odradzać w 2023 roku, ale turystyka na poziomie z 2019 roku wróci dopiero po siedmiu–ośmiu latach. Dla branży było to bardzo destrukcyjne. Nikt wtedy nie wiedział, czym jest koronawirus, wszyscy byli przerażeni tym, jak wiele osób umierało. Okazało się jednak, że dwa lata po pandemicznym szczycie widzimy bardzo szybkie odradzanie się popytu na latanie. Ostatnio rozmawiałem z prezesami kilku linii lotniczych i tego lata oczekują, że liczba pasażerów będzie niemal taka sama jak w 2019 roku. Prezes jednej z linii indyjskich potwierdził, że siatkę połączeń krajowych ma już praktycznie taką samą jak przed pandemią. Teraz szuka nowych kierunków.
Linie lotnicze i otoczenie podczas pandemii zwolniły setki tysięcy pracowników. Teraz mają kłopot, bo ludzie odeszli do innych zawodów, mamy odwołane loty, kolejki na lotniskach, bagaże, które nie poleciały razem z pasażerami. Gdzie i kto w lotniczej branży popełnił błąd?
Linie lotnicze i ich otoczenie nie miały innego wyjścia, jak tylko dokonać głębokich cięć, zwłaszcza jesienią 2020 roku. Jeszcze wiosną tego roku naprawdę nikt nie wiedział, jak długo potrwa pandemia. Nie brakowało optymistów, którzy uważali, że jest to kwestia kilku miesięcy i wszystko wróci do normy, więc kiedy samoloty stały na ziemi, nie było jeszcze masowych zwolnień, pasażerowie otrzymywali vouchery na kupowanie nowych biletów bądź zmieniano im rezerwację na loty z dużym wyprzedzeniem. Dopiero jesienią stało się oczywiste, że ten kataklizm szybko się nie skończy, a loty pasażerskie nie ruszą, dopóki nie powstanie szczepionka i nie dojdzie do masowej akcji szczepień. I przez rok branża była w zawieszeniu, aż do jesieni 2021, kiedy można było już otrzymać trzecią dawkę przypominającą. Z Aviarepsu odeszła połowa pracowników, bo nie mieliśmy dla nich pracy. Dostali taką propozycję: możecie zostać, ale będziemy wam płacić 30 proc. zarobków, bądź dostaniecie odprawy i odejdziecie z pracy. Część z nich miała kredyty czy inne zobowiązania, zapłaciliśmy im więc po pięć miesięcznych wynagrodzeń i odeszli. Nie ukrywali rozczarowania branżą i nie widzieli w niej przyszłości. Teraz okazuje się, że ożywienie przyszło znacznie wcześniej, niż tego oczekiwano, więc wszyscy rozglądamy się za pracownikami, a ich już nie ma. Szukamy dzisiaj 20 wysoko wykwalifikowanych osób, a z trudem znaleźliśmy dwie. Te trudności mnie nie zaskakują i zapewne potrwają jakiś czas.
Jaka jest teraz strategia linii lotniczych powracających na rynek? Czy często zdarza się, że – tak jak to zrobił LOT – w ciągu trzech dni otwierają cztery nowe kierunki: Sarajewo, Bombaj, Baku i Kair, nowe w siatce bądź powracające po latach?