Józef Żarnowiecki, przygarbiony, siwy, brodaty staruszek przyodziany w skromną jasną sukmanę, w pierwszej chwili sprawia wrażenie żebraka. Ale to szybko mija. Bohater filmu Dagmary Szymańskiej-Szymury mówi o sobie, że jest dziadem. Przebywający od wielu lat na terenie sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, wiedzie żywot pustelnika w spartańskich warunkach. Jego samotnia to skromniutka pakamera z barłogiem raczej niż łóżkiem, stół, najpotrzebniejsze sprzęty, święte obrazy na ścianach. W każdy piątek odprawia pokutę na pamiątkę męki i śmierci Chrystusa. – Nie daję sobie w tym dniu spoczynku – mówi. Żyje z tego, co dostanie od ludzi, a ci zwracają się do niego często – zwłaszcza w święta – z prośbami o modlitwę w ich intencji. Do skromnej, ascetycznej Wigilii zasiada sam, bo kolega, który do niego przyszedł, nie chce słuchać długich dziękczynnych modlitw Józefa. – Przez rodziców ukazała mi się wola Boża – wspomina pustelnik.
Zostawił ich, choć prosili, by został. Ojciec widział w nim przyszłego organistę, bo miał dryg do muzyki. Ale Józef chciał się dalej uczyć i zostać kapłanem. Został przyjęty do seminarium duchownego i choć nauka przychodziła mu z łatwością – nie ukończył edukacji. Teraz modli się na grobie rodziców i ciągle prosi o wybaczenie, że sprzeciwił się ich woli. Dni wypełnia mu także hodowanie roślin, zwłaszcza ulubionych truskawek wzbogacających jego bardzo ubogi jadłospis. – Ta roślina co rośnie, to się do mnie uśmiecha – mówi. Opowiada także o objawieniach, których wielokrotnie doznał, o swoich spotkaniach z Panem Jezusem.
Kiedy zbliżała się kolejna pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, Józef pisał do Niego list. Miał nadzieję, że uda mu się go osobiście wręczyć Ojcu Świętemu, kiedy będzie w sanktuarium. Gdy jednak przyszły wyczekiwane chwile, papież otoczony był dziesiątkami osób. List nie dotarł... Ale Józef nie ma pretensji ani żalu, bo przyjmuje z pokorą wszystko, co niesie mu życie. Łagodny i wyrozumiały dla ludzi, pełen czułości dla otaczającego świata, przyrody, martwi się chwilą, w której przyjdzie mu się z tym całym pięknem rozstać.
– Nie chciałbym umierać, tylko wiecznie na Ziemi żyć – mówi. – Po śmierci jest tylko ten duch niewidzialny, co go Pan Bóg poprowadzi.Dokąd dotarł, już wie. Bohater filmu zmarł w 2004 roku – cztery lata przed premierą dokumentu.
[ramka][b]Wybrane z tygodnia[/b]