Zrealizowany przez Madeleine Sackler film zdobył wiele nagród na międzynarodowych festiwalach, a tam gdzie ich nie zdobył – był komplementowany. Niewątpliwie ważnym powodem, dla którego tak się działo jest temat opowieści. Autorka dokumentu towarzyszyła z kamerą przez ponad rok Białoruskiemu Wolnemu Teatrowi – zarówno wtedy,gdy działał w ojczystym kraju, jak i wtedy, gdy jego członkowie w obawie przed represjami wyjechali na Zachód.
Ośmioosobowa grupa teatralna powstała w 2005 roku, działała w zasadzie nielegalnie, bowiem nie była oficjalnie zarejestrowana. Film pokazuje, że dawali spektakle w dość zakamuflowanych lokalach – takich jak wiejska chałupa, w której stłoczeni widzowie siedzieli na podłodze.
- Reagujemy szybko, szczerze i swobodnie na to, co dzieje się na świecie – charakteryzuje działalność teatru jeden z jego aktorów.
Ale dla aktorów to bardzo ryzykowna inicjatywa. Na Białorusi wiele tematów jest tabu – ich listę rozpoczyna reżim Łukaszenki. I to właśnie on jest głównym źródłem inspiracji dla kolejnych przedstawień. Sztuka „Strefa ciszy", której fragmenty zobaczą widzowie filmu, oparta została na faktach, czyli historiach z życia aktorów.
- Życie w czasach dyktatury nie jest trudne. Przeciwnie – bardzo łatwe – pokpiwa jeden z aktorów. - Na Białorusi nie trzeba myśleć o niczym, ani podejmować decyzji. Nie ma żadnych problemów.