Tylko dlatego, że prowadzi rozmowy w kanale TVN Style. Prowadzący uroczystość Marcin Prokop w krótkiej laudacji przedstawił laureatkę jako „świetnego kierowcę, psychologa i wymagającą rozmówczynię”.
Wymagającą – zgoda, ale czego? Opieki lekarskiej? Anielskiej cierpliwości od telewidzów? I skąd ten psycholog? Na swoje nieszczęście przeczytałem kilka wywiadów z panią Magdą. Powie ktoś – masochista. Bardziej sadysta, bo zamierzam państwu kilka cytatów przytoczyć. W jednym z nich opowiada, jak przed koncertem w Sopocie została okradziona.
Współprowadzący Artur Orzech mówił wtedy ze sceny: „Na szczęście coś znalazła, więc nie stoi przed państwem na golasa”. A ona? Oddaję głos. „Wtedy ja, w tej swojej naiwności, dodałam łamiącym się głosem: – Bardzo proszę tego złodzieja, który zabrał moje sukienki, żeby je oddał. Jutro też prowadzę koncert! Chyba nikt nie potraktował mnie wtedy poważnie, na pewno nie złodziej, ale kompletnie rozbroiłam publiczność. Amfiteatr był mój”.
Że próżna? Przecież sama to potwierdza. Na pytanie, czy ma w sobie coś z Narcyza, odpowiada: „Wykonuję zawód, który jest związany z próżnością. Jest w nim tyle ekshibicjonizmu, że byłabym nieszczera, gdybym powiedziała, że nie mam. Bywam próżna i narcystyczna. Gdyby tak nie było, nie mogłabym robić tego, co robię”.
Gdy odbierała statuetkę Kobiety Roku, po raz kolejny sama siebie przedstawiła jako Królową Śniegu (kiedyś tłumaczyła, że podrzuciła to określenie tabloidom, by tak ją nazywały). Nie wiem, czy dobrze pamięta baśń Andersena, ale zakładam, że nie zna oferty TVN Turbo. Ja znam.