Z kolei Jarosław Kaczyński tak pięknie odpłynął do krainy łagodności, że z rozpędu zaczął przepraszać przeciwników i ogłosił koniec wojny z PO. Tylko czekałem, aż jego partia spontanicznie odśpiewa: „Give PiS a chance!” lub „Kochamy cię Donaldu Tusku”, a w odpowiedzi premier ogłosi powstanie POPiS-u.
Tak, proszę państwa, nie ma się co śmiać, nadciągają walentynki. Chętnie przyznałbym z tej okazji kilku politykom tytuł „Zakochanego w Sobie”, gdyby nie to, że wielu z nich wpadnie na ten sam pomysł. Bo już 14 lutego całą politykę miłości szlag trafi po obu stronach barykady. Widzi mi się to mniej więcej tak:
– Wszystkiego dobrego, panie pośle, z okazji Dnia Zakochanych.
– A dziękuję panie senatorze. I wzajemnie. Tyle że pan to jest zakochany, ha ha ha, głównie w sobie...
– No, trudno, żebym był w panu. Zwłaszcza że mam żonę, he he he. A pan chyba nie?