Jakie czasy, taka bajka. Najsłynniejszą parą polskiego show-biznesu są dziś Doda i Adam „Nergal” Darski, lider death metalowej grupy Behemoth. Dobrali się w korcu maku. Ona śpiewa: „Gdy tylko ruszę tyłkiem, lecisz niczym pies. Znów całą noc marzyłeś, żeby móc powąchać mnie”.
On niszczy Biblię na koncertach i wzywa diabła, charcząc: „Ramiona mężnych wojów pną Twój posąg wzwyż. Tyś nie herezją, ale prawdą plunął w krzyż (...). Niech Grom zapowie Twe nadejście. Godzinę zemsty, boskiej rozpaczy. Nadejdą nowe, potężne czasy. O sile Twej szumią pomorskie lasy...”.
Dlaczego akurat pomorskie? Nergal jest z Gdyni i tamte lasy zna najlepiej. Tymczasem wybranka jego serca wygrała krajowe eliminacje do europejskiej nagrody MTV i chce pokazać Europie, „jak wygląda hard core”. Europa na pewno jęknie z zachwytu, ale w Polsce, jak donosi prasa bulwarowa, Doda się przedodziła.
„Wypinanie się pupą do widowni, wulgarne odzywki i drwiny zniechęcają sponsorów” – mówi organizator koncertów tygodnikowi „Rewia”. „Przestała się starać – dodaje jeden ze współpracowników. – Kiedyś przed wyjściem na scenę zamykała się w garderobie i ćwiczyła. Teraz zaczyna bez rozgrzewki. I zamiast śpiewu najczęściej słychać wycie”.
Ani chybi Królewna Śmieszka wieczorami zmienia się w wilkołaka i wkrótce będzie musiała zasłaniać sierść na dekolcie. Doradcy już się boją, że popularność diabli wezmą. „W jednym z tygodników pojawiły się nieprawdziwe informacje na temat Dody i jej zachowania na koncertach – czytamy na oficjalnej stronie. – Spowodowało to olbrzymie oburzenie fanów naszej Artystki.