Austriacka noblistka uważana jest przez część krytyki za bulwersującą feministkę, prowokatorkę i skandalistkę.
Jeśli te epitety zostaną powtórzone przy okazji bydgoskiej premiery – pisarka i jej zwolennicy otrzymają niezbite dowody społecznej hipokryzji. „O zwierzętach” napisała bowiem korzystając z raportów o rozbiciu siatki burdeli, w których pracowały kobiety ze Europy Wschodniej.
Z ich usług korzystali prominentni politycy, parlamentarzyści, biznesmeni i dziennikarze. Szalę goryczy autorki przelał fakt, że wielu z nich maskowało swoje upodobania udzielając się w stowarzyszeniach – nawet je powołując – do spraw walki z molestowaniem nieletnich.
Autorka opisała codzienny dramat milionów kobiet na świecie
W tekście nie brakuje akcentów obrazoburczych, ale święte oburzenie jest chyba nie na miejscu – chodzi o wątek religijnej dziewczyny, która uwięziona w domu publicznym, wielokrotnie gwałcona – załamała się psychicznie. Bluźni, bo straciła wiarę. Nie może znieść święconej wody i widoku świętych obrazów, bo nikt nie pospieszył jej z pomocą. Za tą postacią kryje się szyderstwo zbuntowanej pisarki ze społeczeństw, które wyznając chrześcijaństwo bądź też odwołując się do chrześcijańskich korzeni – tolerują prostytucję i przymykają oczy na handel żywym towarem.