Reklama

Piekło i raj rosyjskiej sztuki

Wspaniały kameralny „Jesienin” w wykonaniu Oleny Leonenko opowiada o wielkiej tragedii Rosji

Publikacja: 30.11.2009 00:24

Olena Leonenko w spektaklu w warszawskim Ateneum zagrała wiele ról

Olena Leonenko w spektaklu w warszawskim Ateneum zagrała wiele ról

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Oglądając w Ateneum najnowszą premierę według scenariusza Janusza Głowackiego i w reżyserii Józefa Opalskiego, miałem wrażenie, że obcuję z grecką tragedią.

Występująca w czerwonej sukni i czarnym płaszczu Olena Leonenko jest niczym antyczny chór. Zaczyna spektakl od opisu konduktu żałobnego poety. Gra rolę narratora i wszystkie postaci: głównego bohatera, ostatnią carycę Rosji, która odnalazła w twórczości poety smutek Rosji, Lenina, Duncan, Gorkiego, Meyerholda i Bucharina. Nawet gdy, wywołując obrazy sielskiego dzieciństwa Jesienina na wsi, z wdziękiem tańczy i śpiewa czastuszki, fatum jest wyczuwalne – mały Jesienin panicznie bał się bajek ze złym zakończeniem i kazał je zmieniać.

Scenariusz Głowackiego można też odebrać jako opowiedziany, zaśpiewany i zatańczony przez Leonenko projekt barwnego filmu zainspirowanego wspomnieniami najwybitniejszych rosyjskich twórców. Z perspektywy Majakowskiego widzimy Jesienina – wiejskiego cudaka chodzącego po petersburskich salonach w łapciach.

Gorki przywołuje poetę wraz z Duncan w Berlinie, który był współczesnym Babilonem. Po Kü’dammie spacerowali mężczyźni w makijażu, a w spelunkach ministrowie rządu spółkowali z męskimi prostytutkami. Każdy obraz ma mocną pointę: pijana Isadora rzuca w męża butelką po wódce albo tłumaczy zdemolowanie paryskiego hotelu... jego ekscentrycznością.

Twórcy nie ograniczyli biografii Jesienina do seksualno-alkoholowego skandalu. Jesienin jest dla nich pierwszoplanowym bohaterem historii o szaleństwie trzech dekad rozpoczynających XX wiek, które obrodziły genialną sztuką, rewolucją, dwoma totalitaryzmami i wojnami światowymi. I żaden z tych elementów nie byłby możliwy bez drugiego.

Reklama
Reklama

Stąd bierze się wyjątkowe piękno i dramatyzm wierszy – „Pieśni o suce”, „Listu do matki”, „Czarnego człowieka”. Jest w nich piekło i raj. Orgazm i konwulsje przedwczesnej, skrytobójczej śmierci. Była losem wszystkich, którzy nieśli trumnę Jesienina, bądź szli za nią w kondukcie – Babla, Meyerholda, Pilniaka, Klujewa. To niepowtarzalny portret Rosji. Wspaniałej i przerażającej.

Oglądając w Ateneum najnowszą premierę według scenariusza Janusza Głowackiego i w reżyserii Józefa Opalskiego, miałem wrażenie, że obcuję z grecką tragedią.

Występująca w czerwonej sukni i czarnym płaszczu Olena Leonenko jest niczym antyczny chór. Zaczyna spektakl od opisu konduktu żałobnego poety. Gra rolę narratora i wszystkie postaci: głównego bohatera, ostatnią carycę Rosji, która odnalazła w twórczości poety smutek Rosji, Lenina, Duncan, Gorkiego, Meyerholda i Bucharina. Nawet gdy, wywołując obrazy sielskiego dzieciństwa Jesienina na wsi, z wdziękiem tańczy i śpiewa czastuszki, fatum jest wyczuwalne – mały Jesienin panicznie bał się bajek ze złym zakończeniem i kazał je zmieniać.

Reklama
Teatr
Klata reżyseruje „Krzyżaków”. Spektakl o narodowej sile czy zalążku katastrofy?
Teatr
Chiny przejmują Rosję po scenie sądu w Warszawie
Teatr
Kożuchowska, Seniuk, Sarzyńska zagrają na wrocławskim dworcu PKP
Teatr
Robert Wilson nie żyje. Pracował z Lady Gagą, Tomem Waitsem, Danutą Stenką
Teatr
Grażyna Torbicka: Kocham kino, ale kocham też teatr
Reklama
Reklama