Oto Szmuel (Janusz Chabior), ze spadkiem dziesięciu tysięcy australijskich gumek pozostawionych przez ojca. Oto aptekarka Bela (Aleksandra Popławska), która z poświęceniem odda się każdemu mężczyźnie proponującemu jej ofertę finansową, pozwalającą na utrzymanie interesu. W szale namiętności – oczywiście do pieniędzy – będzie w finale tarzać się po łóżku niczym rasowa lamparcica. Wreszcie Johanan (Łukasz Simlat) – wstydliwy urzędnik, u którego uczucie do pieniędzy zwycięży z miłością do kobiety. Dla skromnej sumki odłożonej na koncie będzie w stanie nawet odegrać popisowo i dramatycznie zawał serca.

Jeśli bohaterowie „Kruma”, najbardziej znanej w Polsce sztuki Lewina, budzili współczucie swoim żałosnym życiem, bohaterowie „Sprzedawców gumek” przede wszystkim bawią. Artur Tyszkiewicz, reżyserujący tę sztukę, najwyraźniej lubił nadal chórek z poprzednio wystawionej przez siebie „Balladyny” i swoim postaciom emocje kazał wyrażać piosenkami wplatanymi w akcję. W ogóle zamiast dramatu mamy farsę, bo i aktorzy postanowili docisnąć do końca komizm sytuacji.

No cóż. Reakcje sali wskazują, że rzeczywiście jest bardzo śmiesznie i pewnie Teatr IMKA Tomasza Karolaka może spodziewać się kompletów. Problem polega na tym, że przy wspomnianej chęci rozbawiania znika gdzieś prawdziwy dramat samotnych postaci, które w pogoni za zyskiem tracą szansę szczęścia. U Lewina śmiech przeplata się z rozpaczą. U Tyszkiewicza jest tylko śmiech.

[i] „Sprzedawcy gumek”, reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr IMKA, ul. Konopnickiej 6, bilety: 50 – 60 zł, rezerwacje tel. 22 339 05 20, premiera: 25 czerwca, kolej[/i]