To jedyna pośród największych letnich imprez, która w tym roku odbędzie się pomimo koronawirusa. Nic zatem dziwnego, że Krzysztofowi Warlikowskiemu i przygotowywanej przez niego premierze duży artykuł poświęcił kilka dni temu także „New York Times", przypominając jego wcześniejsze próby zmierzenia się z antycznymi mitami, w tym także „(A)pollonię" w warszawskim Nowym Teatrze.
Pokarm i sens życia
Organizatorzy długo zastanawiali się, czy festiwal w Salzburgu ma szansę odbyć się w te wakacje. – „Kiedy wola działania budzi się do życia, akcja prawie na pewno skończy się powodzeniem" – te słowa dramatopisarza Hugo von Hofmannsthala idealnie wyrażają naszą sytuację w dobie pandemii – powiedziała Helga Rabl-Stadler, prezydent festiwalu. – Tak jak wszyscy artyści chcieliśmy grać i nigdy go nie odwołaliśmy. Nie możemy być jednak tylko najlepiej przygotowani artystycznie, tak jak zwykle, musimy mieć także najlepszy plan sanitarny, bo zdrowie naszych gości i artystów jest najważniejsze.
Determinacja organizatorów była wielka również dlatego, że pandemiczne uwarunkowania przywołują ideę założycielską festiwalu. Powstał on w 1920 r. w czasach skrajnej nędzy jako pomysł na walkę z kryzysem. Wybitny reżyser Max Reinhardt uważał, że tylko sztuka może pogodzić ludzi i narody, które I wojna światowa pchnęła do walki między sobą. Miał na myśli „sztukę nie jako dekorację, ale jako pokarm i sens życia". Obecne kierownictwo, podkreślając, że europejska kultura przeżywa dziś największe zagrożenie od czasów II wojny światowej – akcentuje to przesłanie ze szczególnym naciskiem.
Zamiast jednak planowanych 200 zdarzeń w ciągu 44 dni w 16 lokalizacjach, przez cały sierpień odbędzie się około 90 przedstawień i koncertów w sześciu różnych miejscach. Produkcje, których nie można teraz pokazać, zostały przesunięte na 2021 rok, dlatego dużym wyzwaniem stała się konieczność zmiany sposobu rozprowadzenia biletów. Skomplikowanej, bo w setną rocznicę festiwal fetował rekord sprzedaży biletów, w pierwszych dwóch miesiącach kupiono ich 180 tysięcy, o łącznej wartości 24,5 mln euro.
Teraz z planowanych wcześniej 230 tysięcy kart wstępu można rozprowadzić niespełna jedną trzecią. Z 70 tysięcy biletów na wydarzenia operowe zaś – jedynie 10 tysięcy, gdyż z siedmiu oper ostały się tylko dwie.