Kiedy usłyszałem tytuł "Jackson Pollesch", pomyślałem: "O Boże, to i Pollesch zabrał się za przedstawienie o Michaelu Jacksonie?".
Rene Pollesch:
Pomyślał pan tak, bo Jackson Pollock, który zainspirował tytuł, nie jest tak znany w Polsce jak Michael?
Pomyślałem, bo tytuł jest niejednoznaczny.
Mój spektakl odnosi się do teorii Niklasa Luhmanna, niemieckiego socjologa, który zauważył, że wzrasta potrzeba, a i wymaganie, by mieć nieosobowe relacje. Wiąże się to z kulturą networku. Jednocześnie wciąż jest w nas tęsknota do związków intymnych, jednak coraz mniej umiemy je pielęgnować. W tym znaczeniu spektakl wiąże się również z Michaelem Jacksonem. Na YouTubie można zobaczyć klip z Lady Gagą płaczącą w garderobie z powodu samotności w momencie, gdy kilkadziesiąt tysięcy fanów czeka na nią przed sceną i krzyczy, że ją kocha. Ten problem dotyka również zwykłych ludzi. Każdy chce być taki wyjątkowy, że mamy coraz mniej stycznych punktów z innymi.