Recenzja: Msza za miasto Arras

W monodramie „Msza za miasto Arras" odbijają się jak w lustrze upiory naszej współczesności.

Aktualizacja: 01.06.2015 19:55 Publikacja: 01.06.2015 19:44

Janusz Gajos w pozornie beznamiętnej relacji wydobywa grozę całej opowieści

Janusz Gajos w pozornie beznamiętnej relacji wydobywa grozę całej opowieści

Foto: Teatr Narodowy/Krzysztof Bieliński

To największe wydarzenie w jubileuszowym sezonie Teatru Narodowego. Janusz Gajos powraca do powieści Andrzeja Szczypiorskiego „Msza za miasto Arras". Dziś ten monodram, w nieco innej inscenizacji i interpretacji, robi równie mocne wrażenie jak wersja sprzed 20 lat grana w Teatrze Powszechnym.

„Wiosną roku 1458 miasto Arras nawiedzone zostało klęską zarazy i głodu. W ciągu miesiąca niemal piąta część obywateli miasta straciła życie. W październiku roku 1461 z nie wyjaśnionych przyczyn nastąpiło słynne »Vauderie d'Arras«. Były to okrutne prześladowania Żydów i czarownic, procesy o urojone herezje, a także wybuch łupiestwa i zbrodni. Po trzech tygodniach przyszło uspokojenie. W jakiś czas potem Dawid, biskup Utrechtu, bastard księcia burgundzkiego Filipa Dobrego, unieważnił wszystkie procesy o czary i pobłogosławił Arras. Te właśnie wydarzenia stanowią kanwę niniejszej opowieści" – pisał Andrzej Szczypiorski we wstępie do „Mszy za miasto Arras".

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę