We wschodnich landach za koalicję, w której nie ma AfD, trzeba zapłacić innej partii antysystemowej – Sojuszowi Sahry Wagenknecht. Ceną jest „pokój” w Ukrainie.
Jedyny sposób na niedopuszczenie do władzy w trzech wschodnich landach AfD, to utworzenie koalicji tradycyjnych partii - CDU i SPD - z antysystemowym, prorosyjskim Sojuszem Sahry Wagenknecht. Taką, potencjalną na razie, koalicję nazwano w Niemczech jeżynową.
Ugrupowania tworzące koalicję rządową w Berlinie niemal zniknęły z parlamentów regionalnych Turyngii i Saksonii. To po części cena za podjęte przez rząd federalny reformy, pośrednio korzystne dla Polski.
O 18 zakończyło się głosowanie w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Niemczech. Badanie exit poll wskazuje, że zdecydowanym zwycięzcą wyborów została opozycyjna chadecja - koalicja CDU/CSU zdobyła 29,5-30 porc. głosów.
Jak to? Niemcy blokują kandydaturę na sekretarza generalnego NATO, która cieszy się poparciem sojuszników, tylko dlatego że wywodzi się ona z partii wobec rządu konkurencyjnej? A przecież w wypadku przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska Niemcy pouczały Polskę, że nie można tak robić.
Polityk CDU Roderich Kiesewetter opowiedział się za przekazaniem Ukrainie pocisków manewrujących Taurus. Popiera go współrządząca FDP, natomiast minister obrony Boris Pistorius z SPD jest temu przeciwny.
Skrajnie prawicowa AfD (Alternatywa dla Niemiec) zdobyła władzę w niewielkim wschodnioniemieckim powiecie. Nie zamierza na tym poprzestać. Sondaże jej sprzyjają.