Aferę ujawnili w poniedziałek dziennikarze śledczy z popularnego youtubowego kanału Bihus.info. 40-minutowy filmik kompromituje przyjaciela i partnera biznesowego prezydenta Petra Poroszenki. Chodzi o Ołeha Gładkowskiego, pierwszego wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy.
Z materiałów wynika, że jego syn Ihor Gładkowski od kilku lat miał brać udział w przekrętach polegających na przemycie z Rosji używanych, a nawet zepsutych części zamiennych, które trafiały do ukraińskiego przemysłu zbrojeniowego po kilkakrotnie zawyżonych cenach. Nie trafiały bezpośrednio, lecz poprzez szereg fikcyjnych firm lokalnych i zagranicznych.
Dziennikarze Bihus.info twierdzą, że w procederze miało uczestniczyć szefostwo państwowego koncernu zbrojeniowego Ukroboronprom. O machinacjach w tej spółce dziennikarze donosili jeszcze w ubiegłym roku, ale miesiąc przed wyborami doniesienia mogą mieć bolesne skutki dla starającego się o reelekcję Poroszenki.
Prezydent wezwał wymiar sprawiedliwości, by „natychmiast" zbadano podane przez dziennikarzy informacje. Zrobił to również Gładkowski starszy, który zawiesił swoje obowiązki do wyjaśnienia sprawy. Jego syn i dyrekcja Ukroboronpromu twierdzą, że zostali pomówieni, i zapowiedzieli pozew sądowy.
– Kompromitujące materiały mogły przekazać dziennikarzom ukraińskie służby. Nie można ich lekceważyć. Chodzi o robienie biznesu na krwi. To poważne zarzuty, które godzą w wizerunek prezydenta, ponieważ chodzi o jego bliskich i zaufanych ludzi – mówi „Rzeczpospolitej" kijowski politolog Wołodymyr Fesenko. – To agresywna, ostra i bezwzględna kampania wyborcza. Najważniejsze i najbardziej bolesne haki przeciwnicy przetrzymają na koniec. Myślę, że wiele jeszcze się dowiemy w drugiej połowie marca – dodaje.