Unia Europejska odcięła się od Wielkiej Brytanii ze strachu przed zaobserwowaną na Wyspach nową, bardziej zakaźną, odmianą koronawirusa. Zdaniem brytyjskich naukowców może być ona nawet o 70 proc. bardziej zakaźna, co oznaczałoby gwałtowny przyrost liczby chorych i dodatkową presję na i tak już przeciążone systemy opieki zdrowotnej w państwach Unii.
Czytaj wiecej:
Połączenia z Wielką Brytanią zamknęły wszystkie kraje UE – Polska zrobiła to w nocy z poniedziałku na wtorek. Ale zdaniem specjalistów gwałtowne zamknięcie granic niewiele pomoże. – Nowe warianty wirusa pojawiają się i znikają, a tempo rozprzestrzeniania się zależy od naszego zachowania. O tej porze roku (zima, zbliżające się święta – red.) wirus niestety przyspiesza – uważa Steven Van Gucht, belgijski rzecznik ds. Covid-19.
Podobnego zdania są polscy eksperci.
– Myślę, że reakcja przywódców krajów europejskich jest histeryczna. Ten wirus nie pojawił się wczoraj. Wiemy, że mutuje cały czas, i robiąc ludziom nadzwyczajne utrudnienia, nie unikniemy zakażenia. Jeśli ktoś miał przenieść do Polski nową mutację, to zapewne już ją przeniósł. Choć wiemy, że jest ona bardziej zaraźliwa, wcale nie musi być bardziej zjadliwa. Tworzenie atmosfery paniki nic nie zmieni – mówi dr Marcin Pakulski, lekarz chorób płuc, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Nie powinniśmy się tej mutacji wirusa specjalnie obawiać, gdyż jest to taki sam wirus, jaki był – stwierdza z kolei prof. Włodzimierz Gut i dodaje, że nie ma co się bać przyjeżdżających z Wielkiej Brytanii, ale należy ich kontrolować. – Sprawdzać, gdzie się zatrzymali i z kim mieli kontakt – mówi.
