- W większości krajów, które zawiesiły szczepienia nie wystąpił ani jeden przypadek incydentu zakrzepowo-zatorowego. Te przypadki były pojedyncze i w większości krajów w ogóle ich nie stwierdzono. To dmuchanie na zimne - mówiła ekspert o krajach, które zawiesiły stosowanie szczepionki AstraZeneca.
- Nie udowodniono, żeby te incydenty miały jakikolwiek związek ze szczepień. Po drugie - musimy popatrzeć na liczby. Mamy 17 mln pacjentów zaszczepionych szczepionką AstraZeneca i 37 takich incydentów. Patrząc globalnie ryzyko jest małe - to są 2 przypadki na milion zaszczepionych osób - wyliczała dr Mastalerz-Migas.
- W Polsce przypadków żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej jest między 50 a 80 tysięcy rocznie. To jest częste zaburzenie. Nie można wykluczyć, że osoby szczepione zapadają na chorobę z innej przyczyny, co ze szczepieniem ma tylko związek czasowy. My tego nie wiemy, bazujemy tylko na przypuszczeniach - tłumaczyła.
- Jest dużo wątpliwości wśród pacjentów, dużo osób pyta, dużo postanawia poczekać ze szczepieniem (szczepionką AstraZeneca). To jest zauważalne zjawisko. Nikt nie chce być tym jednym na milion. Podejmując decyzję o szczepieniu ważymy ryzyko - mamy bezpieczną szczepionkę, która jest pod czujną obserwacją i mamy realne ryzyko zakażenia koronawirusem, zachorowania i ciężkiego przebiegu - mówiła dr Mastalerz-Migas.
- Ja jestem zaszczepiona. Gdybym nie była zaszczepiona i gdybym dzisiaj miała termin szczepienia szczepionką AstraZeneca poszłabym się zaszczepić - zadeklarowała ekspert.