Pracownicy brytyjskich ośrodków kulturalnych w Petersburgu i Jekaterynburgu jak gdyby nigdy nic wrócili w poniedziałek do pracy po długiej świąteczno-noworocznej przerwie. – Działamy zgodnie z normami prawa rosyjskiego i międzynarodowego, nie widzimy więc powodów, dla których nie moglibyśmy tej działalności kontynuować – oświadczył dyrektor British Council w Petersburgu Stephen Kinnock.
Rosyjskie władze są innego zdania. W zeszłym roku Moskwa stwierdziła, że status takiej organizacji jak British Council powinno regulować oddzielne porozumienie o centrach kulturalnych w obu krajach. Rosyjscy dyplomaci ostrzegali, że wznowienie działalności British Council po Nowym Roku potraktują jak prowokację.
– Muszę przyznać, że przypadki złamania decyzji o takim statusie wcześniej się nie zdarzały – powiedział dziennikowi „Kommiersant” anonimowy przedstawiciel rosyjskiej dyplomacji. Ambasador Wielkiej Brytanii Tony Brenton został wezwany na dywanik do wiceministra spraw zagranicznych Władimira Titowa. „Ambasador usłyszał, że Rosja traktuje takie postępowanie jako świadomą prowokację, która prowadzi do dalszego napięcia w relacjach brytyjsko-rosyjskich. MSZ nie będzie wydawać wiz pracownikom British Council” – napisało na swojej stronie internetowej rosyjskie ministerstwo.
– Powiedziałem im, że British Council działa legalnie i w związku z tym będzie kontynuować swoją działalność, a każda próba jej ograniczenia będzie złamaniem prawa międzynarodowego – mówił po spotkaniu niewzruszony Brenton.
Komentatorzy podkreślają, że decyzja o ponownym otwarciu filii British Council w rosyjskich miastach była zapewne konsultowana z władzami w Londynie. – Wielka Brytania chce pokazać, że jest krajem, który prowadzi niezależną politykę wobec Rosji. Chociaż niepokoi nas rosyjska dominacja na rynku energetycznym, to Londyn nie daje się tak zahukać jak inne państwa w Europie. Chociaż muszę przyznać, że nie zawsze w przeszłości tak było – przekonuje w rozmowie z „Rz” profesor Greg Kennedy z Departamentu Studiów Obronnych King’s College w Londynie.