Nauczyciel muzyki Marco Frachey (45 lat, żona, dwójka dzieci) mimo protestów uczniów i rodziców poprowadził w sobotę pierwszą lekcję po niemal rocznej przerwie. Na zajęciach obecna była kierowniczka szkoły, która postanowiła, że Frachey będzie prowadził wszystkie lekcje pod baczną obserwacją jednego z nauczycieli.
– Mam dwie córki i cieszę się, że już skończyły naukę w tej szkole i nie muszą do niej teraz chodzić. One mówią to samo – powiedział „Rz” Fiorenzo Clapasson, murarz z miejscowoś- ci Pont-Saint-Martin, w której znajduje się szkoła. – Najgorsze jest jednak to, że do chwili wydania wyroku w lutym zeszłego roku o niczym nie wiedzieliśmy. Trzymali przed nami całą sprawę w tajemnicy.
Wszystko bowiem zaczęło się w 2001 roku, gdy agentowi policji udało się zdobyć zaufanie środowiska pedofilskiego. Zamówił wówczas poprzez Internet serię zdjęć pedopornograficznych. Jak się okazało, jedną taką fotografię za opłatą przysłał mu Frachey, i to z komputera szkoły w Pont-Saint-Martin.
Prokuratura wniosła oskarżenie do sądu. Wyrok skazujący nauczyciela na trzy lata więzienia i 3 tys. euro grzywny zapadł dopiero 28 lutego ubiegłego roku (we Włoszech przeciętnie od założenia sprawy w sądzie do pierwszej rozprawy trzeba czekać pięć lat). Do tej pory Frachey nieniepokojony uczył w szkole.
Dopiero po wyroku sądu Ministerstwo Szkolnictwa zawiesiło go w prawach nauczyciela, ale decyzja miała wejść w życie dopiero za sześć miesięcy. Wcześniej w świetle włoskiego prawa było to niemożliwe. Frachey odwołał się do sądu apelacyjnego, a ministerstwo postanowiło przedłużyć zawieszenie do czasu wyroku wyższej instancji.