Szefowie obwodów z zachodniej Ukrainy skierowali do prezydenta Wiktora Juszczenki list, w którym proponują przekazywanie niszczejących zabytków, zwłaszcza zamków i pałaców, w ręce prywatne.
– Konkursy będą otwarte. Nie będzie tak, że większe przywileje otrzymają inwestorzy z Polski czy też z Ukrainy. Ta sprawa znajdzie się w programie forum ekonomicznego, które odbędzie się w październiku we Lwowie – tłumaczy w rozmowie z „Rz” szef lwowskiej obwodowej administracji Myrosław Senyk, jeden z autorów listu. Wiadomo, że pomysłodawcom chodzi o zawieranie takich umów, które zapewniłyby właściwe wykorzystanie zabytków (np. w celach turystycznych), przy zachowaniu kontroli państwa.
– W ręce prywatnych inwestorów na pewno nie będą przekazane najbardziej znane pamiątki architektury, np. zamki w Złoczowie, Podhorcach czy w Olesku. Co innego – małe zameczki, których państwo nie jest w stanie wyremontować. Tak jest np. w Starym Siole pod Lwowem, gdzie z zamku pozostała tylko jedna ściana – mówi „Rz” Ihor Hułyk, były szef „Lwowskiej Gazety”.
Zamkiem spod Lwowa interesuje się Mykoła Azarow, wicepremier w poprzednim rządzie. Są też inni chętni
Koncepcji prywatyzacji zabytków sprzeciwia się Myrosław Popowycz, członek społecznej Rady Konsultacyjnej ds. Kultury przy prezydencie Juszczence. – To fatalny pomysł. Cios w kulturę ukraińską. Po rewolucji październikowej zamki i pałacyki z XIX w. w naszym kraju można niemal policzyć na palcach jednej ręki. Państwo powinno znaleźć pieniądze na ich remonty i utrzymanie – twierdzi.