Powodem kłopotów jest awaria samolotu Boeing 737. Po drodze z Warszawy do Faro w maszynę uderzył piorun. Nikomu nic się nie stało, a pasażerowie nawet nie wiedzieli, że dzieje się coś złego, ale pilot musiał lądować w Zurychu i zostawić tam turystów.

Równocześnie na lotnisku w Faro utknęli Polacy, których ten sam samolot miał zabrać w drogę powrotną z wakacji. Jedna z turystek, Ewa Bilska mówiła, że nikt z ponad 100-osobowej grupy nie wie, kiedy wróci do domu.

- W nocy spaliśmy w hotelu, bo lotnisko jest zamykane na noc. Rano przywieziono nas z powrotem na lotnisko z obietnicą, że lecimy, po czym okazało się, że nie lecimy - opowiada Polka.

Rzecznik linii Centralwings Kamil Wnuk tłumaczy, że uszkodzony samolot nie mógł lecieć dalej z pasażerami. Zapewnia jednak, że linie wysyłają właśnie po pasażerów drugi samolot. Według rzecznika, maszyna wyleci z Warszawy o 17-18.00 czasu polskiego. Samolot dostarczy pasażerów z Zurychu do Faro a potem z Faro do Warszawy. Ci drudzy powinni przed północą wsiąść do samolotu i wylądować w Warszawie ok. 5 rano.

Linie Centralwings deklarują, że wszystkim pasażerom zapewniono posiłki i nocleg.