W ostatnich dniach w walkach w tym regionie zginęło co najmniej sześć osób, a kilkanaście zostało rannych.

MSZ w Moskwie uważa, że groźba działań militarnych na dużą skalę między Gruzją a Osetią Południową staje się coraz bardziej realna. Na wszelki wypadek Izrael wstrzymał wczoraj dostawy broni do Gruzji.

Tbilisi natychmiast jednak zaprzeczyło, jakoby szykowało się do wojny. Chwilę później pojawiła się informacja, że pierwszy raz od ponad dziesięciu lat Gruzja i Osetia Południowa są gotowe przeprowadzić bezpośrednie rozmowy. Tym informacjom zaprzeczyła z kolei Osetia.

Kraje zachodnie też się obawiają się, że eskalacja napięcia może doprowadzić do wybuchu wojny. UE ogłosiła wczoraj, że jest gotowa pomóc w pokojowym rozwiązaniu konfliktu. Z kolei rzeczniczka NATO Carmen Romero twierdzi, że sojusz nic nie wie o tym, by Gruzja wzmacniała swoje siły w pobliżu granicy z Osetią, o co władze w Tbilisi oskarża Moskwa.

Władze w Cchinwali, stolicy zbuntowanej republiki, oskarżają Gruzję o ostrzeliwanie miasta i okolicznych wiosek w celu rozpętania „wojny na pełną skalę”. Gruzini twierdzą, że odpowiadają tylko na ataki separatystów.