Rz: Czy Julia Tymoszenko rzeczywiście liczy na poparcie Rosji w wyborach prezydenckich w 2010 roku?
Myrosław Popowycz:
Nie sądzę, by Tymoszenko była tak naiwna, żeby liczyć na poparcie Kremla. O jej zwycięstwie czy porażce zdecydują nastroje wyborców oraz wewnętrzna sytuacja w kraju. Pani premier może się natomiast obawiać kryzysu gospodarczego wywołanego przez Rosjan. Mógłby on spowodować zmniejszenie jej popularności. I nie chodzi tu o walkę o dostawy rosyjskiego gazu, bo za surowiec i tak zapłacimy cenę rynkową. Obawy Julii Tymoszenko dotyczą przede wszystkim sektora wojskowo-przemysłowego. Jeśli Rosjanie zerwą z nami współpracę w tej strategicznej branży, zatrudnienie mogą stracić tysiące Ukraińców.
To z tego powodu Tymoszenko miała obiecać Putinowi, że Ukraina nie będzie się spieszyła do NATO? To także ujawnił sekretariat prezydenta Wiktora Juszczenki.
To możliwe. Tymoszenko będzie bardzo ostrożna w kwestii euro- atlantyckich aspiracji Ukrainy. Doniesienia o jej współpracy z politykami z obozu Leonida Kuczmy, między innymi z Wiktorem Medwedczukiem, mogą być prawdziwe z tego powodu, iż ma on bardzo dobre kontakty z Moskwą. Z drugiej jednak strony taka współpraca bardzo by jej zaszkodziła. Może zbyt dużo stracić w oczach wyborców.