– To barbarzyńcy! – tak o Rosjanach atakujących gruzińskie miasta mówił prezydent Micheil Saakaszwili podczas konferencji z Lechem Kaczyńskim czy z Condoleezzą Rice.
– Grabią nawet używane toalety – zapewniał. Z ust Gruzinów, którzy przeżyli atak lotniczy na Gori, padał stek wyzwisk pod adresem Rosjan. – Faszyści, ścierwojady – mówili o niewidocznych zabójcach kryjących się w chmurach i zrzucających bomby rozpryskowe.
W poniedziałkowym wystąpieniu telewizyjnym gruzińskiego prezydenta nie było już „barbarzyńców”, tylko „okupanci”. I do nich Saakaszwili apelował o rozmowy. By oba narody nie odwróciły się od siebie na wiele pokoleń, by nie znienawidziły się na zawsze. Hierarchowie gruzińskiej Cerkwi podkreślają, że te dwa narody są prawosławne.
Druga kolebka rosyjskiej muzy
Właścicielka pensjonatu, w którym mieszkam, po wysłuchaniu kolejnych wiadomości o bombach zrzucanych przez Rosjan na gruzińskie terytorium, przybiegła z dwiema książkami w ręku. „Sny o Gruzji” Biełły Achmaduliny i „Cięższe niż ziemia” Jewgienija Jewtuszenki. Obie wydane pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, obie pełne wyrażanej po rosyjsku sympatii do Gruzji i Gruzinów.