Ken Livingstone ma postawić na nogi Caracas, uznawane za jedną z najbrudniejszych i najniebezpieczniejszych stolic Ameryki Południowej. – Jestem pewien, że w ciągu 20 lat Caracas dołączy do pierwszej ligi światowych metropolii. Mam szerokie znajomości u siebie w kraju i za granicą, które wykorzystam, by osiągnąć ten cel – powiedział Livingstone po spotkaniu z populistycznym prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem. Livingstone, nazywany przez brytyjską prasę „czerwonym Kenem” z powodu skrajnie lewicowych poglądów, od dawna nie ukrywał sympatii do Hugo Chaveza, który w bogatej w ropę Wenezueli wprowadza socjalizm. Rok temu zawarli układ. Burmistrz Londynu miał służyć Chavezowi radami w zamian za dostawy tańszego paliwa dla londyńskich autobusów. Kiedy Livingstone stracił stanowisko, Chavez nie zostawił go w potrzebie. – Nie ustaliliśmy jeszcze wysokości wynagrodzenia. Będzie to zależało od tego, jak bardzo będę musiał się zaangażować w ten projekt – mówił Livingstone. Dodał, że koszty podróży do Wenezueli musiały pokryć tamtejsze władze, bo jest bezrobotny i nie byłby w stanie zapłacić za bilet.
– To jest propozycja, na której skorzystają obie strony. Doświadczenie Livingstone’a, który przez osiem lat zarządzał metropolią z gigantycznym budżetem, jest sporo warte. A kontakty, o których wspomina – naprawdę bezcenne – mówi „Rz” Allyson Stewart-Allen z International Marketing Partners, komentatorka spraw gospodarczych w brytyjskich i amerykańskich mediach.
Transport, turystyka, utylizacja śmieci – w tych wszystkich dziedzinach Caracas liczy na rady Livingstone’a
Podobny układ zawarł w 2005 roku lewicowy kanclerz Niemiec Gerhard Schröder z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Polityk SPD pod koniec kadencji zawarł umowę z Rosją w sprawie budowy kontrowersyjnego gazociągu północnego. Zaraz po tym jak stracił władzę Schröder, prywatnie dobry przyjaciel Putina, przeszedł na listę płac koncernu Gazprom, który ma budować rurociąg. Świat zareagował na to oburzeniem, lecz niemiecki polityk wcale się tym nie przejął. – Mam 61 lat i nie zamierzam siedzieć w domu i denerwować żony – mówił. Oficjalnie zarabia w Gazpromie 250 tysięcy euro rocznie. – Nie wierzę. To może być cena za udostępnienie pojedynczych kontaktów. Pomoc w nawiązaniu jednej dobrej znajomości otwiera drogę do wielomilionowych kontraktów. Firmy są gotowe za to płacić o wiele więcej – tłumaczy Stewart-Allen.
Sporo kontrowersji wywołała oferta przyjęta przez Timothy’ego Bella, słynnego brytyjskiego speca od wizerunku. Były szef firmy Saatchi and Saatchi, który zapewnił zwycięstwo wyborcze Margaret Thatcher, a potem Tony’emu Blairowi, został doradcą prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Niesmak jest tym większy, że Bell za swe zasługi dostał tytuł szlachecki. Kiedy więc były brytyjski premier został doradcą banku JP Morgan, wielkich emocji to już nie wywołało.