W sierpniu 2007 roku, kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi w Argentynie, na lotnisku w Buenos Aires zatrzymany został wenezuelski biznesmen Guido Antonini. W walizce miał 800 tysięcy dolarów niezgłoszonych celnikom. Pieniądze stracił, ale nie został zatrzymany.

Wybuchła afera. Argentyńskie media pisały, że przywiózł pieniądze dla Cristiny Kirchner, pierwszej damy i faworytki w walce o prezydenturę. Lider Wenezueli Hugo Chavez nie szczędził środków na kampanie lewicowych polityków latynoskich, potencjalnych sojuszników. Pani Kirchner (w październiku 2007 r. wygrała wybory) zaprzeczyła jednak związkom z Chavezem i sprawa przycichła.

Odżyła, gdy FBI poinformowało o zatrzymaniu w USA (gdzie mieszka Antonini) trzech Wenezuelczyków i Urugwajczyka pod zarzutem wykonywania tajnych zadań dla Chaveza. Mieli wywrzeć presję na Antoniniego, by nie zdradził, skąd wziął pieniądze i komu miał je przekazać. Przed sądem w Miami, gdzie toczy się teraz ich proces, jeden z oskarżonych, przedsiębiorca Franklin Duran, przyznał, że szef tajnych służb Wenezueli kazał mu się zająć sprawą walizki. Pieniądze wwiezione do Argentyny pochodziły jego zdaniem z państwowego przedsiębiorstwa naftowego PDSVA. Antonini zaś miał szantażować władze Wenezueli. Za milczenie żądał 2 milionów dolarów. Groził, że pójdzie do mediów.

Rządy Argentyny i Wenezueli twierdzą, że proces został sfabrykowany przez Amerykanów.