– Mówią, że Białoruś zaczyna handlować: Rosja za Europę. Nigdy nie było takiego układu. Nie handlujemy naszą przyjaźnią z Rosjanami – oświadczył prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko przed spotkaniem z Władimirem Putinem.
Moskwa nie ukrywała, że głównym tematem rozmów mają być nowe ceny gazu. Białoruś do tej pory płaciła 129 dolarów za tysiąc metrów sześciennych surowca importowanego z Rosji – najmniej wśród byłych krajów ZSRR. W ostatnich tygodniach Kreml dawał do zrozumienia, że to stanowczo za mało, a rosyjski ambasador w Mińsku sugerował nawet dwukrotną podwyżkę, która byłaby zabójcza dla białoruskiej gospodarki.
Rosyjskie media są zgodne, że w zamian za utrzymanie dotychczasowych cen Moskwa chce od Białorusi uznania niepodległości Osetii Południowej i Abchazji i pozostania w bliskim sojuszu z Rosją. – Jesteśmy skłonni wzmocnić system finansowy Białorusi – zachęcał Władimir Putin w Mińsku.
Już wcześniej pojawiały się informacje, że Moskwa zaoferuje Białorusi kredyty o wartości dwóch miliardów dolarów. Jest też gotowa włączyć sojusznika do swojego systemu obrony przeciwrakietowej. – Białoruś jest bardzo ważna dla bezpieczeństwa Rosji i Moskwa nie pozwoli, aby wpadła w objęcia Zachodu – mówi “Rz” dr Ruth Deyermond, analityk departamentu studiów obronnych londyńskiego King’s College. Jej zdaniem to, w którą stronę pójdzie Białoruś, jest przesądzone.
– Łukaszence jest bliżej do Rosji niż do Zachodu, który go ciągle krytykuje. Jeśli Moskwa da mu poczucie, że jest traktowany z szacunkiem i ma pewną niezależność, Łukaszenko przestanie flirtować z Unią – przekonuje Deyermond.