Schorowany dyktator wyjaśnia, dlaczego milczał od połowy grudnia: nie chciał mieszać się w sprawy partiii państwa ani wpływać na decyzje podejmowane przez jego towarzyszy. „Czuję się dobrze, ale podkreślam: żadenz nich nie powinien czuć się obligowany do czegokolwiek z powodu moich refleksji, mojej ciężkiej choroby lub śmierci” – pisze.

Chwali Baracka Obama, jego „szlachetną twarz”, „jego szczerość, gdy mówi, że chce zrobić ze swego kraju wzór wolności”. Wątpi jednak, czy – zważywszy na ustrój USA – uda mu się tego dokonać.

To drugi taki komentarz w ostatnich dniach. Fidel Castro rozwiał pogłoski o jego krytycznym stanie, przyjmując w środę prezydent Argentyny Cristinę Kirchner. Od listopada żaden z zagranicznych gości odwiedzających Hawanę nie dostąpił tego zaszczytu. Pani Kirchner rozmawiała z nim pół godziny.

Twierdzi, że był w dobrej formie. Pogłoski o bardzo złym stanie zdrowia brata dementuje też jego następca Raul Castro.– Czy sądzicie, że gdyby było z nim tak źle, to bym się uśmiechał? Niedługo wybieram się do Europy, myślicie, że mógłbym wyjechać, gdyby Fidel źle się czuł? – zapewniał dziennikarzy. – Fidel się gimnastykuje, dużo rozmyśla, dużo pisze, doradza mi i pomaga.