Na pomysł wpadł Francesco Laratta, deputowany Partii Demokratycznej (PD). Natychmiast wsparła go grupa partyjnych kolegów w Izbie Deputowanych i Senacie. Napisali list do przewodniczącego PD Dario Franceschiniego i wszystko wskazuje na to, że idea stanie się oficjalną inicjatywą całej opozycji.
Włoscy przedstawiciele narodu mają się czego wyrzekać. Wcześniej uchwalili sobie m.in. najwyższe pensje w całej Unii, przy czym były to jedyne decyzje podjęte przez parlament jednogłośnie. Włoski deputowany lub senator (w sumie 952 osoby) zarabia od 13 do 14 tysięcy euro miesięcznie, nie licząc dotacji, kosztów prowadzenia biura i przywilejów emerytalnych. Włoscy europosłowie (78 osób) też zarabiają najlepiej w Strasburgu – 12,5 tysiąca euro. Jeszcze lepiej opłacani są radni regionów, odpowiedników polskich województw. Jest ich 1129, a ich miesięczne pensje sięgają aż 16 tysięcy euro.
Laratta proponuje, by wszystkie osoby pobierające z kieszeni podatnika pensje przeznaczyły 25 procent zarobków na fundusz wspierający tych, którzy w efekcie kryzysu utracili pracę. Zdaje sobie sprawę, że to kropla w morzu potrzeb (w piątek rząd przeznaczył na walkę z kryzysem 58 miliardów euro), ale argumentuje, że politycy mogą z czystym sumieniem domagać się wyrzeczeń od innych tylko wtedy, gdy zaczną od siebie. Tym bardziej że precedensy już są. Raimondo Soragni, burmistrz Finale Emilia, zrezygnował z połowy uposażenia. Radni Południowotyrolskiej Partii Ludowej (SVP) w Bolzano zdecydowali dwa tygodnie temu, że ze swoich pensji (6,3 tys. euro) będą oddawać na walkę z kryzysem 600 euro miesięcznie. Podobne kroki podjęli ich koledzy z Trydentu, nie kryjąc, że chcą dać przykład politykom w Rzymie.
Trudno jednak się spodziewać, by inicjatywa przeszła. Koalicja rządząca już okrzyknęła propozycję „demagogią”. Od czasu, gdy w 2007 roku ukazała się książka „Kasta” opisująca przywileje włoskich wybrańców narodu, ci zrezygnowali tylko z miesięcznej dotacji na fryzjera w wysokości 150 euro. A pobierali ją wszyscy, nawet łysi.
Teraz oburzenie Włochów budzi chciwość członków rzymskiego Senatu. W poniedziałek na Kapitolu historyczną wizytę złoży im Benedykt XVI. Za wysłuchanie papieża radni – jak za udział w normalnym posiedzeniu – dostaną ponad 100 euro.