[b]- Media podkreślają, że przemówienie amerykańskiego prezydenta było bezprecedensowe. Jak pan ocenia apel Baracka Obamy? [/b]
- W jego przesłaniu najbardziej uderza zupełnie inny ton w porównaniu z wystąpieniami George'a W. Busha. To naprawdę ważna zmiana, nie można jej nie doceniać. Wprawdzie Obama kierował swoje słowa do narodu irańskiego, ale nie robił tego ponad głowami władz w Teheranie, co jest sygnałem, że obecny prezydent USA jest gotów do poważnego dialogu z obecnym rządem w Iranie. Administracja Busha zawsze zwracała się bezpośrednio do Irańczyków, co odbierano jako zachętę do zmiany reżimu.
[b] - Obama podkreślał też chęć współpracy. W jakich kwestiach Waszyngton i reżim ajatollahów mogą współpracować? [/b]
- Choćby w walce z talibami w Afganistanie czy z przemytnikami narkotyków. Spodziewam się, że nowa administracja w Waszyngtonie będzie chciała skupić się raczej na sprawach, w których oba kraje mają wspólne interesy, niż na irańskim programie atomowym czy konflikcie arabsko-izraelskim. Uważam, że takie podejście Stanów Zjednoczonych może być dla Irańczyków atrakcyjne i będą oczekiwać pozytywnej odpowiedzi. Są też tacy, których zmiana tonu ze strony Amerykanów może niepokoić.
[b] - Wśród nich jest prezydent Mahmud Ahmadineżad. [/b]