Kalendarz demonstracji jest już gotowy. W sobotę próba generalna w Berlinie i Frankfurcie nad Menem. W przyszłym tygodniu Baden-Baden, Kehl i Strasburg, gdzie będzie się odbywał szczyt NATO. Potem będą marsze związkowców, a nawet wielki kongres antykapitalistyczny w Berlinie.
Według organizatorów szczyt NATO będzie doskonałą okazją do zademonstrowania sprzeciwu zarówno przeciwko zbrojeniom i wojnie, jak i przeciw priorytetom wielu rządów, które pompują ogromne pieniądze w banki, ratują wybrane firmy i nie troszczą się o zwykłych ludzi.– Liczymy, że będzie nas tak dużo jak w Heiligendamm – zapewnia Monty Schädel z komitetu organizacyjnego protestów przeciwko szczytowi NATO. Dwa lata temu zabarykadowani w nadmorskim kurorcie Heiligendamm przywódcy G8 przeżyli oblężenie dziesiątek tysięcy demonstrantów dzięki energicznej akcji policji. „Musimy zbudować nowy świat bez wojny, kryzysów i kapitalizmu – głosi organizacja o nazwie Intervetionistische Linke (Interwencyjna Lewica). Inna – Block NATO – zapowiada, że jej zwolennicy będą starali się zablokować wszystko, co się da zarówno we Francji, jak i w Niemczech.
– W czasach kryzysu wzrasta poziom niezadowolenia. Nie tylko Niemcy oczekują innego rozłożenia akcentów w walce z kryzysem niż umacnianie NATO – tłumaczy politolog prof. Peter Grottian.
W Niemczech nie było ostatnio takich protestów jak we Francji czy Włoszech. A jest to kraj, w którym bogate są tradycje demonstracji ulicznych. Działają setki organizacji autonomów, trockistów, maoistów, grup marksistowsko-leninowskich, anarchistów i innych skrajnej lewicy. Ich członkowie rozgrzewają się już do walki, podpalając, jak w Berlinie czy Hamburgu, drogie samochody i demolując od czasu do czasu restauracje i knajpy burżujów.
W wielu niemieckich miastach grupy zbuntowanej młodzieży okupują przeznaczone do rozbiórki budynki, wdając się w regularne potyczki z policją. Tak było ostatnio w Dreźnie, Berlinie, Hamburgu. Podobnie jak w latach 60. ubiegłego stulecia, zanim powstała terrorystyczna Frakcja Armii Czerwonej (RAF). – Powtórki z historii nie będzie, ale fala protestów rozleje się po całych Niemczech – przewiduje profesor Grottian.