[b][link=http://www.rp.pl/galeria/2,1,288610.html]zobacz więcej zdjęć[/link][/b]
W piątek zakończy się akcja poszukiwania ofiar i włoskie władze staną przed dylematem, co dalej: jak pomóc ludziom, którzy stracili dach nad głową i dorobek całego życia? Straty materialne to jednak nie wszystko. – W L’Aquili i okolicach trzęsienie ziemi zniszczyło nie tylko domy, ale i budowane od pokoleń więzi społeczne. Świat, w którym żyli mieszkańcy, nagle zniknął, zawalił się. To jest również katastrofa społeczna, której skutki mogą się ciągnąć latami – przestrzega prof. Duccio Scatolero, socjolog z Uniwersytetu w Turynie.
Już teraz wiadomo, że co najmniej jedna trzecia mieszkańców 70- tysięcznej L’Aquili przez najbliższe lata nie będzie mogła wrócić do miasta, bo ich domów już nie ma albo są tak zniszczone, że trzeba je będzie zburzyć. Co gorsza, odbudowa, jak uczy włoskie doświadczenie, może się ciągnąć latami. Kilka okolicznych wsi i miasteczek, jak Onna, Tempera, Castelnuovo czy San Gregorio, po prostu przestało istnieć. W sumie około 50 tysięcy ludzi, obecnie mieszkających w namiotach, w hotelach, u rodzin i przyjaciół, będzie musiało zacząć życie od nowa – gdzie indziej.
Premier Silvio Berlusconi we wtorek podczas konferencji prasowej rzucił pomysł, by obok L’Aquili postawić nowe miasto – L’Aquilę 2 – i tam przenieść rodziny pozbawione dachu nad głową. Zastrzeżenia socjologów, że w budowie tkanki społecznej nie można iść na skróty, a dotychczasowe próby często kończyły się katastrofą, w pełni potwierdza smutna historia peryferyjnych dzielnic Neapolu Scampia i Secondigliano. Budowano je z zamiarem stworzenia raju na ziemi, ale w 1980 roku, po potwornym trzęsieniu w Irpinii (2,5 tysiąca ofiar, 300 tysięcy ludzi straciło dach nad głową), to właśnie tam osiedlano bezdomne rodziny.
Wobec ogromnego głodu mieszkań kosztem planowanych kin, teatrów, urzędów, centrów handlowo-rozrywkowych w górę – na wyścigi – pięły się bloki mieszkalne. Przeniesieni ze wsi i miasteczek Kampanii ludzie nie potrafili się przystosować do wielkomiejskiego życia.