Władze Iranu dławią opór opozycji

Chociaż agenci służb bezpieczeństwa zabili co najmniej ośmiu manifestantów, a wielu brutalnie pobili, wczoraj w Teheranie znów zebrało się kilkadziesiąt tysięcy zwolenników opozycji

Aktualizacja: 17.06.2009 03:02 Publikacja: 16.06.2009 23:15

Zwolennicy Mira Hosejna Musawiego demonstrują pod hasłem „Nasz głos decyduje o przyszłości Iranu“

Zwolennicy Mira Hosejna Musawiego demonstrują pod hasłem „Nasz głos decyduje o przyszłości Iranu“

Foto: Reuters

Wczoraj na ulicach Teheranu zebrały się tłumy zwolenników i przeciwników prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, który został ogłoszony zwycięzcą piątkowych wyborów. Jego główny rywal, były premier Mir Hosejn Musawi, uważa, że wybory zostały sfałszowane, i domaga się ich powtórzenia. Przywódca reformatorów wzywał jednak wczoraj zwolenników, by nie ryzykowali i nie wychodzili na ulice.

– Apelujemy do ludzi, by nie dali się wciągnąć w pułapkę – oznajmił przedstawiciel Musawiego. W poniedziałek w starciach manifestantów ze służbami bezpieczeństwa zginęło co najmniej osiem osób, a wiele innych zostało rannych. Mimo to według świadków w północnym Teheranie, bastionie klasy średniej, zebrało się wczoraj kilkadziesiąt tysięcy sympatyków Musawiego. Według niepotwierdzonych informacji irańskich internautów władze wysłały przeciwko nim wojsko. Siły bezpieczeństwa miały też otoczyć akademiki w stolicy.

[srodtytul]Błąd nieomylnego?[/srodtytul]

Zwolennikom Musawiego może się wydawać, że ich protesty przynoszą rezultaty. Wczoraj przedstawiciele Rady Strażników, jednej z najważniejszych instytucji w Iranie, oświadczyli, że są gotowi ponownie częściowo przeliczyć głosy. Takie rozwiązanie nie satysfakcjonuje jednak liderów opozycji. Rezultat takiego "przeliczenia głosów" jest bowiem łatwy do przewidzenia. – Ali Chamenei ogłosił już Ahmadineżada zwycięzcą. Ajatollah Chamenei, nasz najwyższy przywódca duchowy i polityczny, jest uważany wręcz za nieomylnego. Gdyby się okazało, że błędnie ocenił sytuację, a wybory wygrał jednak Musawi, znalazłby się w poważnych tarapatach – tłumaczy "Rz" Faramarz Ghazi z "Iran Weekly Press Digest". Ghazi podkreśla też, że

ś

mierć podczas demonstracji nie jest w Iranie taką sensacją jak na Zachodzie.

[srodtytul]Polowanie na szpiegów[/srodtytul]

Służby bezpieczeństwa rozpoczęły polowanie na czarownice. Irańska prorządowa telewizja poinformowała, że główne osoby odpowiedzialne za wywoływanie zamieszek zostały aresztowane. Minister wywiadu Gholam Husejn Mohseni-Edżedi mówił, że służby bezpieczeństwa poszukują dwóch kategorii ludzi, którzy chcą zdestabilizować Islamską Republikę Iranu.

– Jedna próbuje osiągnąć cele za pomocą bomb. W związku z tym zatrzymaliśmy 50 osób. Znaleziono przy nich materia- ły wybuchowe. Otrzymywali wsparcie z zagranicy – podkreślił w radiu Mohseni-Edżedi. – Druga kategoria składa się z przeciwników islamskiej rewolucji, którzy przeniknęli do sztabów wyborczych kandydatów na prezydenta. Aresztowaliśmy 26 takich typów – dodał.

Wczoraj agenci służb bezpieczeństwa wtrącili też do aresztu jednego z założycieli Centrum Obrońców Praw Człowieka, organizacji pozarządowej kierowanej przez irańską noblistkę Szirin Ebadi, choć jej organizacja nie zabierała głosu w sprawie wyborów. Za kratki trafił też jeden z liderów obozu reformatorów Mohammad Ali Abtahi. Wcześniej aresztowano zaś ponad stu członków opozycji, w tym brata eksprezydenta Mohammada Chatamiego i wielu irańskich dziennikarzy.

[srodtytul]Media pod kontrolą [/srodtytul]

Rząd wprowadził ścisłą cenzurę. – Do rządowych mediów wkroczyli agenci służb bezpieczeństwa, którzy decydują, jaki materiał może się ukazać. W niektórych gazetach po zdjętych materiałach zostają po prostu białe plamy – opowiada "Rz" Soazig Dollet, która w organizacji Reporterzy bez Granic odpowiada za rejon Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.

Irańskie służby bezpieczeństwa uderzyły też w zagranicznych dziennikarzy. Reporterom zabroniono opuszczania biur i hoteli. Według informacji Reporterów bez Granic agenci pobili dziennikarzy francuskiej i włoskiej telewizji, a ekipy z Holandii, Belgii i Hiszpanii zmuszono do opuszczenia kraju. – Bardzo nas to niepokoi. Obecność zagranicznych mediów to pewna gwarancja bezpieczeństwa. Jeśli władze wyrzucą reporterów, będą mogły robić z demonstrantami, co tylko zechcą – podkreśla Soazig Dollet.

[srodtytul]Twardy prezydent[/srodtytul]

Mehrun Etebari, ekspert ds. Iranu z Brookings Institution w Waszyngtonie, przekonuje "Rz", że Ahmadineżad chce pokazać opozycji, gdzie jest jej miejsce w szeregu, a światu, że jest silnym przywódcą. Etebari tłumaczy też, że rozwój sytuacji w najbliższych dniach zależy od tego, jak długo opozycja będzie jeszcze protestować.

Zdaniem ekspertów wśród elit islamskiej republiki toczy się decydujący bój o dwie wizje Iranu. Z jednej strony są ciągle niezwykle silni konserwatyści, którzy kontrolują większość kluczowych instytucji, z drugiej zwolennicy reform politycznych, którzy w ostatnich latach zdobyli znaczne wpływy. W obozie reformatorów znajdują się m.in. byli prezydenci: Rafsandżani i Chatami oraz obecny i były przewodniczący parlamentu Ali Laridżani i Mehdi Karrubi.

Ahmadineżad może liczyć na poparcie konserwatywnych mułłów, którym nie zależy na rozluźnianiu zakazów obyczajowych czy ocieplaniu relacji z Zachodem. Decydujące może się okazać poparcie religijnego przy- wódcy ajatollaha Chameneiego, który poparł Ahmadineżada przed wyborami.

[ramka]Znowelizowana w 1989 r. konstytucja zniosła stanowisko premiera i przyznała spore uprawnienia prezydentowi kraju. Najwyższą władzę pozostawiła w rękach najwyższego przywódcy duchowego, który jest wybierany na dożywotnią kadencję przez Radę Ekspertów. Najwyższy przywódca (obecnie Ali Chamenei) ma ostatnie słowo w sprawach polityki wewnętrznej i zagranicznej. Kontroluje armię i służby bezpieczeństwa. Prezydent odpowiada za politykę gospodarczą i codzienne zarządzanie krajem. Chociaż ma pewną niezależność, to przed podjęciem poważniejszych decyzji musi się bezpośrednio skonsultować z najwyższym przywódcą. Ośrodki władzy w Iranie współpracują ze sobą i kontrolują się nawzajem. Rada Strażników przeprowadza selekcję kandydatów na prezydenta i posłów oraz pilnuje, aby ustawy przyjmowane przez parlament były zgodne z prawem szarijatu. Konflikty między Radą Strażników a parlamentem rozstrzyga Rada Arbitrażowa.

[i] —lor[/i][/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorów

[mail=j.przybylski@rp.pl]j.przybylski@rp.pl[/mail] [mail=m.gmitter@rp.pl]m.gmitter@rp.pl[/mail][/i]

Wczoraj na ulicach Teheranu zebrały się tłumy zwolenników i przeciwników prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, który został ogłoszony zwycięzcą piątkowych wyborów. Jego główny rywal, były premier Mir Hosejn Musawi, uważa, że wybory zostały sfałszowane, i domaga się ich powtórzenia. Przywódca reformatorów wzywał jednak wczoraj zwolenników, by nie ryzykowali i nie wychodzili na ulice.

– Apelujemy do ludzi, by nie dali się wciągnąć w pułapkę – oznajmił przedstawiciel Musawiego. W poniedziałek w starciach manifestantów ze służbami bezpieczeństwa zginęło co najmniej osiem osób, a wiele innych zostało rannych. Mimo to według świadków w północnym Teheranie, bastionie klasy średniej, zebrało się wczoraj kilkadziesiąt tysięcy sympatyków Musawiego. Według niepotwierdzonych informacji irańskich internautów władze wysłały przeciwko nim wojsko. Siły bezpieczeństwa miały też otoczyć akademiki w stolicy.

Pozostało 84% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019