Takiego scenariusza nikt nie przewidział, choć wszystkie przedwyborcze sondaże pokazywały, że obaj kandydaci idą łeb w łeb. – Razem wygraliśmy – stwierdził wczoraj wieczorem Geoana. – To piękny dzień dla rumuńskiej demokracji.
Gdy zamykaliśmy to wydanie “Rz”, exit polls pokazywały, że przywódca socjaldemokratów otrzymał ok. 50,7 proc. głosów, zaś centroprawicowy Basescu – 49,6 proc. Mimo to dotychczasowy prezydent był pewny zwycięstwa. – Wygrałem. Zapewniam was, że właściwie podliczenie głosów pokaże, że pokonałem Mirceę Geoanę – mówił, apelując o cierpliwość, dopóki nie zostaną policzone wszystkie głosy Rumunów za granicą. Wstępne wyniki mają być znane w poniedziałek rano.
Były to pierwsze wybory prezydenckie w Rumunii od czasu jej wejścia do UE. Według wielu komentatorów mogą się okazać najważniejsze od upadku komunizmu. Dawno bowiem kraj ten nie znajdował się w tak głębokim kryzysie politycznym i gospodarczym. Od dwóch miesięcy nie ma nawet rządu, a instytucje międzynarodowe zamroziły pożyczki do czasu powołania nowego.
– To dla nas najważniejsza sprawa. Pilnie potrzebujemy premiera, którego mianuje prezydent. Geoana już ogłosił swojego kandydata, który ma poparcie większości parlamentu. Basescu zaś jest wielką niewiadomą. Może nawet rozwiązać parlament – mówił “Rz” George Tiugea, rumuński politolog.
58-letni Traian Basescu, były oficer marynarki handlowej, zasłynął z walki z korupcją i potępienia komunizmu. Według komentatorów jego wizerunek nadszarpnął jednak film wideo, który niedawno ujawniły rumuńskie media. Widać na nim, jak podczas wyborczego wiecu uderza 10-letniego chłopca. Rumunom przestało się też podobać, że wszędzie szuka afer i o korupcję oskarża polityków, co ich zdaniem nie sprzyja stabilizacji.