Tylko co siódmy mieszkaniec Belgii uczestniczy w mszy katolickiej, a zasada rozdziału władzy kościelnej od świeckiej jest wyjątkowo restrykcyjnie przestrzegana. Ale to właśnie w tym kraju prymas jest w porządku protokolarnym najważniejszą, po królu, osobą w państwie. Gdy najwyżsi rangą urzędnicy zebrali się na początku roku w pałacu królewskim, by wysłuchać noworocznej mowy Alberta II, to kardynał Godfried Danneels stał na eksponowanym miejscu. Pochodząca z pierwszej połowy XIX wieku zasada ustalania pierwszeństwa protokolarnego ma się teraz jednak zmienić.
– Mamy dziś zgodę większości partii politycznych na modyfikację tych reguł – oświadczył Armand De Decker, przewodniczący Senatu. Zamierza on powołać specjalną grupę, w skład której wchodzą przedstawiciele zarówno partii rządzących, jak i opozycji. I choć wszyscy się zgadzają, że zasady protokolarne są przestarzałe, to niektórych dziwi, że w czasach kryzysu Senat ma się zajmować ceremoniami. – Senat powinien mieć inne priorytety – oświadczyła szefowa grupy flamandzkich chadeków w wyższej izbie parlamentu federalnego.
[wyimek]Szef Senatu chce wykorzystać koniec kadencji kardynała Danneelsa[/wyimek]
Ale De Decker uważa, że właśnie teraz jest najlepszy moment, bo uniknie się degradowania urzędującego prymasa. Na szczycie protokołu jest bowiem ciągle kardynał Danneels, choć papież mianował już nowym zwierzchnikiem Kościoła arcybiskupa Andre Leonarda. Dopóki jednak nie nastąpi formalnie jego powołanie, nie może on zająć miejsca Danneelsa. Szef Senatu chce więc wykorzystać okres przejściowy na dokonanie protokolarnych porządków.
Kierując się logiką De Deckera, który chce bezwzględnego prymatu władzy świeckiej i zrównania Kościoła katolickiego z innymi grupami wyznaniowymi, można założyć, że belgijski prymas spadnie z miejsca pierwszego nawet w okolice 70.